środa, 26 grudnia 2012









 Rozdział 3


~~***~~



Jack odłożył pustą szklankę po whiskey na mahoniowe biurko. Odpalił kolejnego papierosa dzisiejszego dnia i zaciągnął się mocno.
Ledwo zaczęło się południe, a on wypił już dwie spore kolejki swojego ulubionego trunku.
Jakiś głosik w oddali mówił mu, że spożywanie takich ilości wysokoprocentowych napojów nie jest dobre, ale zupełnie to ignorował.
Wstał z krzesła i rozejrzał się po niewielkim pokoju. W pomieszczeniu walały się przeróżne przedmioty, zaczynając od piętrzących się ubrań, zwiniętych byle jak w kącie po puste opakowanie po prezerwatywach na kanapie.
- Chyba czas tu ogarnąć - mruknął do siebie brunet, wrzucając pogięte pudełeczka firmy durex do kosza. Ubrania wrzucił do szafy, tym sposobem kończąc swoje wyczerpujące sprzątanie.
Mieszkanie Jacka Faysa choć małe, wiele mówiło o charakterze właściciela.
SalonW urządzony był w nowojorskim stylu. Wielka skórzana sofa idealnie współgrała ze stojącym obok szklanym stolikiem, a granatowo-biała tapeta uzupełniała całość. Rolę kuchni pełnił oddzielający ją od salonu barek z dwoma wysokimi krzesłami.
Tam także znajdowały się szkliste półki i czarne dodatki.
Chłopak sam zadbał o każdy szczegół swojego mieszkania, kiedy ojciec podarował mu je w prezencie z okazji dwudziestych pierwszych urodzin.
Państwo Fays rozwiedli się, gdy Jack miał piętnaście lat. Do dziś nie mógł zapomnieć widoku Douglasa Fays'a, całującego dziewczynę niewiele starszą od  niego. Ojciec bruneta zmieniał kobiety jak rękawiczki, a jego matka Eleonor ustatkowała się z sympatycznym prawnikiem z Chicago.
Nikt nie wiedział skąd bierze się zachowanie Jacka. Logiczne rzecz biorąc powinien być przeciwieństwem ojca, przez którego rozpadła się rodzina Fays'ów.
Sam Jack nie potrafił sobie tego wytłumaczyć. Tak było łatwiej.
Jednym pociągnięciem opróżnił pozostają na dnie butelki Whisky i wsunął do ust kolejnego papierosa.



***

Następnego dnia obudził się z lekkim bólem głowy. Alkohol pomieszany ze zbyt dużą ilości papierosów zrobił swoje.
Rozciągnął się energicznie i głośno ziewnął. Dobiegała godzina dziewiąta.
Wstał z łóżka i skierował się do łazienki. W lustrze ukazała mu się twarz z lekko zaczerwienionymi oczami i trzydniowym zarostem.
Mimo tego wciąż wyglądał atrakcyjnie i nie jedna kobieta nie mogłaby mu się oprzeć.
Przemył twarz obficie wodą i wszedł pod zimny prysznic w celu zniwelowania zmęczenia poprzednim dniem.
Założył na siebie znoszone spodnie i czarną koszulkę polo firmy Lacoste. Spakował do plecaka paczkę papierosów, długopis i wymięty zeszyt. Po paru minutach wyszedł z mieszkania i udał się do windy, gdyż schodzenie piętnaście pięter w dół, wcale mu się nie uśmiechało. Szczególnie z jego kondycją.
- Cześć Jack - uśmiechnęła się ładna kobieta, w ostatniej chwili, wbiegając do windy.
- Cześć Elena - uśmiechnął się zniewalająco chłopak, wiedząc jak działa to na kobiety.
- Szkoła? - spytała blondynka, wskazując swoją idealną dłonią na plecak chłopaka.
- Tak, ostatni rok. Wiesz co to znaczy. - wyszczerzył się wesoło Jack. Już nie raz przekomarzał się z Eleną, której złotą zasadą było nie umawianie się ze studentami. Wiedział, że ledwo się mu opiera, ale był cierpliwy i w pewien sposób te czekanie sprawiało mu przyjemność.
Zresztą nie jeden byłby cierpliwy, gdyby chodziło o taką dziewczynę jak Elena. Miała dwadzieścia sześc lat i piękne blond pasemka opadające na smukłe ramiona.
Duży biust - zasługa dr Larsa, najlepszego chirurga plastycznego w NY i talia osy spędzały sen z powiek nie jednemu mężczyźnie.
Długie nogi osłaniała jedynie krótka, obcisła sukienka, która aż krzyczała, by ją zerwać z jej idealnego ciała.
Elena spojrzała na Fays'a i uśmiechnęła się zalotnie.
- Jesteś zbyt pewny siebie.
- A nie powinienem? - zapytał Jack, podchodząc bliżej do blondynki.
- Nie - odpowiedziała blondynka, której tak bliski kontakt wyraźnie odpowiadał.
- Wiem, że masz na mnie ochotę, wiedziałem o tym, od kiedy się tu wprowadziłem - wyszeptał do jej ucha Jack, tak że ustami dotykał policzka kobiety.
- Jesteś naprawdę zbyt pewny siebie - powtórzyła się Elena, a chłopak zobaczył w jej oczach iskierkę pożądania.
- Kończę szkołę już niedługo, pamiętaj - powiedział to i wyszedł z windy zostawiając ją czego był pewien - napaloną.



***

- Dzisiaj Hawke wymyśli jakąś świetną formę zaliczenia, nie mogę się doczekać - mruknął Mark, bardziej do siebie niż do przyjaciela.
- Lepsze to niż jakiś egzamin pisemny, uwierz mi - odparł Jack, wkładając ręce do kieszeni i rozglądając się w poszukiwaniu profesora.
Parę chwil później do sali wszedł wysoki, chudy mężczyzna z okrągłymi okularami na nosie. Miał na sobie śmieszną marynarkę, która przypominała Jackowi ludowy ubiór szkotów.
- Witam wszystkich - powiedział grubym, nie pasującym do jego postury głosem.
- Jak już pewnie wiecie dzisiaj przedstawię wam formę zaliczenia Podstaw Psychologii - kontynuował, przechadzając się wolnym krokiem po sali. 
Wszystkie oczy wlepione były w niego, czekając co takiego wymyślił nauczyciel.
- Nie wymyśliłem nic nadzwyczajnego - ciągnął profesor, a parę osób spojrzało na niego ze znudzeniem , jeszcze inni przewrócili teatralnie oczami.
- Chciałem postawić na współpracę, dlatego będą to konwersacje, które musicie przygotować w ciągu dwóch tygodni. Podam wam temat i pierwsze sześć osób z listy wylosuje sobie grupę składającą się z czterech osób - uśmiechnął się profesor, a widząc, że nikt nie podziela jego entuzjazmu wymamrotał:
- Zapraszam Andrews, Checkew, Colins, Eibns, Flowing i Fays'a do wylosowania swojej drużyny.
Jack niechętnie podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku biurka profesora. 
Na stoliku leżała miseczka z mnóstwem pozwijanych karteczek.
Brunet modlił się, żeby wylosował Marka, ale wiedział też, że prawdopodobieństwo, iż mu się uda jest niewielkie.
Wylosował trzy małe karteczki z każdego boku, jakby ta taktyka miała mu w jakiś sposób pomóc.
- Proszę przeczytać kogo pan wylosował panie Fays - powiedział zachęcająco mężczyzna, przyglądając się chłopakowi.
Jack zaczął niechętnie rozwijać karteczki, pokazując przy tym jak bardzo nie podoba mu się ten pomysł.
- Maggie Harrison - wyczytał pierwszą pozycję i uśmiechnął się szeroko. 
Maggie nie była zbyt inteligenta, więc nie powinien cieszyć się na współpracę z nią, jednak wspomnienie czerwonych stringów było całkowicie wystarczające by wprawić go w dobry nastrój.
Rudowłosa dziewczyna zadowolona, wyszeptała coś do przyjaciółki, która zachichotała.
- Proszę czytać dalej - upomniał go profesor, obserwując scenę szczęścia Maggie.
- Nick Lotis - wyczytał drugą pozycje , tym razem w ogóle się nie uśmiechając. Nick nie należał do dobrych znajomych Jacka, tym bardziej, że Lotis darzył Fayesa nienawiścią od pierwszego roku.
Chłopak nie czuł się winny, że dziewczyna Nicka wskoczyła mu do łóżka, gdyż sama tego chciała.
Wymienili między sobą nienawistne spojrzenia i Jack tym razem bez ponaglenia profesora, rozwinął ostatni świstek papieru.
- Aria  Washey - zawołał głośno, rozglądając się po sali. Na dźwięk swojego imienia dziewczyna w ostatniej ławce podniosła powoli głowę.
Jack zauważył, że wróciła do swojego dawnego stylu w postaci wysoko spiętych włosów i ciemnego makijażu.
Uśmiechnął się kpiąco. Zupełnie zapomniał o swoim planach w stosunku do tej dziewczyny.
Spojrzał na nią jeszcze raz. Patrzyła na niego zniesmaczonym wzrokiem. Nie przeszkadzało mu to i dalej się uśmiechał.
- Tematy, tematy! - zawołał Hawke, wymachując kartką przed sobą i próbując skupić na sobie uwagę studentów.
Nauczyciel wyczytywał tematy i w końcu przyszedł czas na temat dla grupy Jacka.
- Życie w związku partnerskim, a solo we współczesnym świecie! Dwie osoby za singlem, dwie za związkiem, jednym słowem będzie prawdziwa konwersacja! - powiedział uradowany profesor, a uczniowie spojrzeli na niego z obojętnym wyrazem twarzy na co starszy mężczyzna odrzekł , iż mogą opuścić już salę.
- Kiedy zaczynamy naszą współpracę Washey? - zapytał wesoło Jack, doganiając ją na korytarzu.
Widok jej zirytowanej twarzy niezmiernie go bawił.
- Nie wiem, jak chcesz - odpowiedziała zrezygnowana brunetka, odnajdując swój telefon w torebce. Kątem oka zauważył na tapecie komórki Arię całującą się z jakimś blondynem.
- Ja za to wiem za czym będziesz w konwersacji - wskazał na zdjęcie z ironicznym uśmiechem.
- Chociaż nie wiem czy do końca przygotowań do zaliczenia dalej będziesz w związku - dodał, jeszcze szerzej się uśmiechając i ukazując rząd równych, białych zębów.
- Zabawny jak zawsze - mruknęła Aria, starając się go wyprzedzić tym samym popychając parę osób.
- Nie martw się, pociesze Cię po rozstaniu! - zawołał chłopak za oddalającą się dziewczyną.
- Odpieprz się Fays - syknęła i pożegnała się z nim środkowym palcem.






9 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że zostawiłaś komentarz na moim blogu. Od razu weszłam tutaj i spodobała mi się ta historia :). Rozmowy Jacka z Arią są mega, uśmiecham się sama do siebie jak je czytam :D. Myślę, że nie będzie mu tak łatwo sprawić, żeby się w nim zakochała, ale podobno nie ma rzeczy niemożliwych :D. Możesz informować mnie o nowych rozdziałach? Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wyrażam chęć !
    Z okazji nowego roku chcę Ci życzyć dużo weny twórczej i udanego 2013. Mi udało się spełnić moje wielkie marzenie. Jeśli masz ochotę poczytać o autografie Daniela Radcliffe, zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również wyrażam chęć :D
    Bardzo mi się spodobało to opowiadanie. Polubiłam Arię, ale I Jacka mimo wszystko trochę też. Nie chce mi się do końca wierzyć, że jest tak całkowicie przesiąknięty samymi negatywnymi cechami. Chyba po prostu musi odnaleźć coś co pozwoli mu skończyć z pewnymi rzeczami, nawykami.
    Ciekawi mnie, czy Aria rzeczywiście z czasem mu ulegnie. Jak na razie wydaje się być to bardzo ciężkie, ale przecież możliwe. Kolejne rozdziały pokażą. Będę z przyjemnością zaglądać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Metodę ukrywania się ćwiczono tysiące lat, a mimo to większość ludzi nigdy nie opanuje jej wystarczająco dobrze, by uciec od kary. Było kilkoro, którym się to udało, lecz Ty zawiodłeś. Teraz jesteś prowadzony do ostatniej, najciemniejszej ze wszystkich celi, w której spędzisz kilkanaście nocy i dni, oczekując na wyrok. W samotności.


    - Oto twój nowy współlokator. – Strażnik wskazuje na pałętającego się za kratami podpalanego szczura, po czym wybucha śmiechem. – Bawcie się dobrze.

    Szczęk zamka nie świadczy o niczym dobrym. Zostałeś uwięziony w miejscu o nazwie Gaol, gdzie zostaniesz skazany lub uniewinniony. Czy jesteś winny? To się okaże już niebawem.

    Strażnicy więzienni wydadzą wyrok, zajrzą w najgłębsze zakamarki Twojego bloga; ocenią, czy jest godny wolności. Od imienia, przez szaty i kieszenie, aż po samą duszę. Czy jesteś pewien, że chcesz stanąć z nimi twarzą w twarz? Wybór należy do Ciebie.
    [fair-gaol.blogspot.com]

    (Powyższy tekst jest reklamą ocenialni blogowej. Jeżeli jej treść w jakikolwiek sposób Cię uraziła, nie interesuje Cię lub zwyczajnie przeszkadza, usuń komentarz)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na mój nowy blog: www.drumming-songs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. wiedziałam, e wylosuje ją! Zresztą powiedziałabym, że się pomyliłaś, gdyby w jego drużynie był Mark! Temat konwersacji? Fenomenalalny!
    Rozdział czwarty wręcz krzyczy, abym do niego zajrzała więc wybacz, ale idę dalej! ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Ewidentnie robi sie goraco, lece dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobię kolejne rozdziały, do zobaczenia przy ostatnim. ;D

    OdpowiedzUsuń