niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 11

~~***~~




Niezwykle przystojny mężczyzna spojrzał surowo na syna, wkładając ręce w kieszenie idealnie skrojonego garnituru. Przez dobrą minutę lustrował go wzrokiem , po czym odwrócił się w stronę dużego okna.
Los Angeles o tej porze wyglądało magicznie. Zachód słońca w połączeniu z głębią ciemnego oceanu robił wrażenie. Na plaży spacerowało parę osób, a w oddali można było dostrzec mewy, które leniwie szybowały parę metrów nad falującą wodą.
Miasto Aniołów miało wiele do zaoferowania jego mieszkańcom. Każdy zachwycał się piękną pogodą, szerokimi plażami, idealnymi do surfowania falami oraz ogromnym deptakiem.

Douglas Fayes również kochał Los Angeles. To tutaj się urodził, poznał swoją żonę, która urodziła mu jedynego syna. Jednak Nowy York miał mu więcej do zaoferowania, firma Fayes Company od lat miała swoją siedzibę w tym mieście.
- Uważasz, że ONA jest idealną kandydatką na żonę ? - przerwał ciszę mężczyzna, wciąż wpatrując się w widok za oknem.
- Tak, kocham ją. Weźmiemy ślub, może jeszcze nie teraz, ale za rok ? Razem pójdziemy na tutejszy Uniwersytet - powiedział młody chłopak, a w jego głosie słychać było ogromny entuzjazm.

 Douglas Fayes odwrócił się w stronę rozmówcy patrząc na niego sceptycznie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a podobieństwo między nimi było zauważalne już na pierwszy rzut oka.
- Powinieneś pójść na Uniwersytet NY. Tam jest Twoje miejsce i  przyszła firma, pamiętaj o tym.
- Tato, dobrze wiesz, że Julia musi zostać w Californi, nie zamierzam jej zostawić.
- Problemy rodzinne tej dziewczyny, nie powinny być Twoim problemami. Nie uważasz, że jej przeszłość jest zbyt zagmatwana? Nie powinieneś się w to mieszać.
Jack Fayes spojrzał na ojca i głośno prychnął. Po raz pierwszy w jego oczach można było zauważyć cień nienawiści.
- No tak, nasza przeszłość jest wzorem do naśladowania. Szczególnie moment, w którym nakryłem Ciebie z Sophie, a może chwila w której powiedziałeś mamie, że to nie Twoja WINA ?!
- Jack, nie zaczynaj. Myślę, że problemy Twojej dziewczyny są znacznie większe.
- Kocham Ją i nic tego nie zmieni.


 ***

Jack przez chwilę stał wpatrując się w kobietę. Nie mógł uwierzyć w fakt, że blondynka siedzi obok jego ojca, a jeszcze bardziej zszokował go to, iż Elena wcale nie wyglądała na zdziwioną. Patrzyła na niego z uśmiechem na twarzy, odgarniając z twarzy swoją długie, falujące włosy.
- Siadaj Jack. Poznaj Elenę – powiedział Douglas, wskazując chłopakowi wolne miejsce u swojego boku.
Brunet powoli usiadł na miękkim fotelu. Nie wiedział jak ma się zachować, jego pewność siebie w tym momencie zmalała do zera, co nie było zbyt częstym zjawiskiem.
- Cześć Jack, miło Cię poznać – Elena wyciągnęła swoją wypielęgnowaną rękę w jego kierunku, wciąż uśmiechając się słodko.
- Cześć - wycedził krótko , gdyż na nic innego nie mógł się zdobyć. Ta sytuacja była absurdalna, pozbawiona jakiegolwiek sensu. Przez chwilę wydawało mu się, że to jakiś mało śmieszny żart i zaraz obudzi się w swoim mieszkaniu, śmiejąc się z tego dziwnego snu.
- Elena właśnie mi opowiadała , że prowadzi zastępstwo z rachunkowości na NY, więc za pewne miałeś okazję już ją spotkać na zajęciach. Co za zbieg okoliczności – uśmiechnął się Douglas, który najwyraźniej nie miał pojęcia, że jeszcze niedawno jego syn uprawiał z nią namiętny seks w jej własnym mieszkaniu.
- Wyobraź sobie też, że mieszkacie w tym samym wieżowcu. Jaki ten świat jest mały – kontynuował swój wywód, nalewając do filiżanki herbatę Earl Grey i przysuwając ją w kierunku chłopaka.
- Niemożliwe, nie miałem pojęcia – powiedział Jack, siląc się by w jego głosie słyszalna była tylko obojętność.
Zerknął na Elenę, która wciąż sprawiała wrażenie, jakby widziała go po raz pierwszy. Tego dnia, jak zwykle prezentowała się pięknie. Ubrana była w granatową, obcisłą sukienkę na ramiączka, a na przegubie jej dłoni widniała brylantowa bransoletka od Tiffaniego. Makijaż dopracowany był do perfekcji, a pomalowane na czerwono usta wciąż wygięte były w lekkim uśmiechu.
 Jack stwierdził, że jest świetną aktorką. Nikt kto obserwowałby tę scenę nie domyślił by się, że coś ich łączyło.
- Poprosiłem Elenę, żeby sprawdziła Twoje wyniki z rachunkowości i niestety nie są zadowalające, a wiesz, że zbliża się egzamin. Trzeba coś z tym zrobić. Te zajęcia są bardzo ważne, jeżeli w przyszłości masz poprowadzić firmę.
- Postaram się to poprawić.
Oboje spojrzeli na niego z uśmiechem, jakby nie wierzyli w jego słowa. 
Chłopak miał już dość tych sztucznej atmosfery I chciał wykrzyczeć im w twarz, że Elena jest kłamliwą suką, która pieprzyła się z własnym studentem. Wciąż jednak nie wiedział co łączy tę dwójkę, miał cichą nadzieję, że są tylko znajomymi.
- Jack, wiem, że mój przedmiot nie należy do najłatwiejszych, więc uznaliśmy z twoim ojcem, że przyda Ci się pomoc. Ja niestety nie mam czasu na korepetycję, ale wyznaczę Ci najlepszą osobę w grupie, która z pewnością zgodzi się pomóc w przygotowaniu do egzaminu - powiedziała słodko Elena, patrząc na Jacka z sympatią.
- Nie wystarczy, jak zaliczę egzamin na sześćdziesiąt procent ? - brunet tracił już cierpliwość, a fakt, że oboje patrzyli na niego jak na małego chłopca, jeszcze bardziej go denerwował.
Prawdą było, iż dostanie się na Uniwersytet było zasługą ojca, który wpłacił sporą darowiznę uczelni, ponieważ Jack ze swoimi wynikami dostałby się najwyżej na listę rezerwową. Jednak chłopak od zawsze myślał, ż e jego kariera studenta zakończy się na studiach pierwszego stopnia, dlatego też słowa rodziciela wyprowadziły go z równowagi. Niezmiernie cieszył się, że kończy swoją edukację już w tym roku, a teraz okazuję się, że ma studiować jeszcze dwa lata ?
- Nie planowałem kontynuować nauki na NY – powiedział ze złością Jack, nie panując już nad gniewem w jego głosie. Miał ochotę wyjść z kawiarni jak najszybciej i rozładować emocję dużą szklanką Whiskey.
- Jeżeli chcesz pracować w Fayes Company, będziesz kontynuował. - odrzekł starszy Fayes, tonem nie znającym sprzeciwu.
-  Jutro po zajęciach porozmawiasz z Eleną o korepetycjach. A teraz przepraszam was na chwilę, muszę odebrać – spojrzał na telefon i skierował się w kierunku wyjścia, aby przeprowadzić biznesową rozmowę.
Kiedy zostali sami Jack spojrzał z wyrzutem na kobietę, która wciąż zdawała się grać swoją nową rolę.
- To jakiś żart ?! Skąd znasz mojego ojca?! - zaatakował ją, nie mogąc już wytrzymać. Złość jaka w nim wzbierała,wybuchła.
- Poznałam Douglasa na konferencji parę miesięcy temu, zainteresował się moimi szkoleniami dla pracowników dużych firm.
- Coś was łączy?
- Być może – Elena uśmiechnęła się tajemniczo i dopiero teraz zauważył dziwny błysk w jej oczach.
- A ojciec wie, że uprawiałaś seks z jego synem ? - syknął chłopak, patrząc na nią z nienawiścią pomieszaną wciąż z ciężkim szokiem.
- Słucham? O czym ty mówisz Jack ? - zapytała robiąc słodką minę, a po chwili uśmiechnęła się złośliwie i przysunęła się do niego bliżej.
- To będzie nasza słodka tajemnica, dobrze ?- szepnęła mu do ucha i odsunęła się szybko, poprawiając włosy jak gdyby nigdy nic.
Douglas Fayes pojawił się obok nich, kładąc dłoń na kolanie Eleny.
- Jack, chciałbym Ci coś jeszcze powiedzieć. Elena i Ja jesteśmy zaręczeni.
Brunet dopiero teraz dostrzegł wielki brylant na prawej ręce kobiety.


***

Aria przeciągnęła się na dużym łóżku, ziewając szeroko. 
Wieczór w Badway przebiegł niezwykle spokojnie, dlatego też dzisiejszego dnia obudziła się naprawdę wypoczęta. Spojrzała na puste miejsce obok niej, które oznaczało, że Daniel jest już w pracy. Przymknęła na chwilę oczy, uśmiechając się błogo. Na uczelni miała dzisiaj tylko jedne zajęcia, co oznaczało więcej czasu ze swoim ukochanym chłopakiem. Leżała zrelaksowana, rozmyślając co będą robić jak wróci, po czym leniwie spojrzała na zegarek wskazujący godzinę dziewiątą. Spokojnie rozejrzała się po czystym mieszkaniu, gdy nagle doszedł do niej przerażający fakt – o dziewiątej trzydzieści zaczyna zajęcia, a jest godzina dziewiąta. Ma dokładnie pół godziny na dojechanie na Manhattan, a biorąc pod uwagę, iż znajduję się na Brooklynie, jest to praktycznie niemożliwe.
Błyskawicznie podniosła się z łóżka , przez co lekko zakręciło jej się w głowie.
- Świetnie, po prostu świetnie ! - krzyknęła sama do siebie, nie wiedząc za co się zabrać. Rozejrzała się po pokoju, chwyciła pierwsze czyste ubrania, które napotkała na swojej drodze i biegiem ruszyła do łazienki.
Po szybkim prysznicu, zdążyła spakować zeszyt do obszernej czarnej torby i wybiegła do przedpokoju, zakładając swoje ulubione czarne conversy.
Spojrzała w lustro z cichym jękiem. Ubrana była w ciemne, znoszone jeansy oraz bordowy top, na który narzuciła skórzaną kurtkę. Jej ciemne, długie włosy związane były w niedbały kok, a oczy, które zwykle obrysowane były czarną kredką, dzisiaj podkreślone były lekko tuszem. Niezbyt zadowolona ze swojego wyglądu, wybiegła z mieszkania.



***

Duża aula przepełniona już była studentami, jednak jakimś cudem , Arii udało się dotrzeć za nim zajęcia się rozpoczęły. Zajęła miejsce przy rudowłosej Maggie, która uśmiechnęła się do niej sztucznie. Brunetka odpowiedziała jej równie szczerym grymasem, otwierając zeszyt przeznaczony do notowania. 
Egzamin z rachunkowości zbliżał się wielkimi krokami, dlatego też postanowiła zapisywać wszystkie ważne informacje, aby jak najlepiej przygotować się do nauki. Rozejrzała się po sali czując na sobie czyjeś spojrzenie. Parę miejsc dalej siedział Pan Idealny, świdrując ją wzrokiem tych cholernych błękitnych oczu. Posłała mu nienawistne spojrzenie , kierując swoją uwagę na nauczycielkę, która właśnie zajęła miejsce przy dużym, mahoniowym biurku. 
Z tego co pamiętała, kobieta miała na imię Elena. Przyjrzała się jej idealnej kobiecej figurze, w którą męska część studentów wgapiała się już od pierwszego zastępstwa. Szczerze zazdrościła jej tych seksownych kształtów, choć wygląd nigdy nie był dla niej najważniejszy. Jednak przed samą sobą mogła przyznać, że nie obraziłaby się za większy biust czy pełniejszą pupę.
Rozmyślenia na temat wymarzonej sylwetki przerwała jej osoba, która zajęła miejsce z jej lewej strony.
Nie musiała patrzeć w bok by dowiedzieć się kim jest ów osobnik. 
Intensywne, cytrusowe perfumy zdążyła już zapamiętać, a narcystyczne ego czuć było na kilometr. Postanowiła ignorować swojego sąsiada z lewej strony i lekko skierowała się w prawą stronę, gdzie niestety siedziała Maggie, która nie kryła oburzenia, iż Jack postanowił usiąść koło Nawiedzonej Arii zamiast obok niej. Zirytowana sąsiadami z obu stron, postanowiła skupić się na wykładowczyni , która rozpoczęła swój monolog o podaży i popycie.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz – wyszeptał jej głos po lewej, który jakimś cudem poczuła prawie przy swojej szyi.
Podskoczyła lekko, wytrącona z równowagi i próbowała lekko się odsunąć, co nie było zbyt łatwym zadaniem, gdyż zbliżenie się do Maggie również nie było zbyt zachęcające.
- Lepiej skup się na zajęciach Fayes, sześćdziesiąt procent może okazać się dla Ciebie zbyt trudnym zadaniem.
- Sugerujesz, że jestem głupi ?! - powiedział cicho Fayes nie kryjąc oburzenia. Aria spojrzała na bruneta, w którego oczach widoczny był błysk rozbawienia. 
W tych cholernych, niezwykle błękitnych oczach. Aria przez chwilę udawała, że głęboko zastanawia się nad jego pytaniem.
- Wyjąłeś mi to z ust – uśmiechnęła się złośliwie, nie patrząc na chłopaka. 
Elena właśnie opowiadała o znaczeniu ekonomii na dzisiejszym rynku, na czym postanowiła się skupić.
- Zawsze pachniesz malinami – stwierdził Jack, nie dając za wygraną i za wszelką cenę kontynuując rozmowę. Aria mimowolnie się uśmiechnęła, ale szybko się opamiętała przybierając obojętny wyraz twarzy.
- Co za błyskotliwe spostrzeżenie Fayes.
- Lubię maliny – powiedział tak cicho, że ledwo usłyszała jego słowa.
Aria znowu na niego spojrzała, nie widząc głębszego sensu tej rozmowy. 
Choć musiała przyznać, że żadna ich rozmowa tego sensu nie posiadała.
- Ta informacja była niezbędna, zmieniła moje życie. Naprawdę.
Chłopak tylko się zaśmiał, niby przez przypadek dotykając ją kolanem.
- Nie dotykaj mnie Fayes – spojrzała na niego ze złością, czego niemal natychmiast pożałowała. 
Jack wpatrywał się w nią, a jego twarz tym razem pozbawiona była kretyńskiego uśmieszku. Patrzył na nią, tak jak tamtej nocy w Badway, jakby prześwietlał ją wzrokiem. Przez chwilę zatraciła się w tym spojrzeniu. 
Nagle chłopak skierował swoje niebieskie tęczówki na jej usta, przy czym lekko przegryzł swoje pełne wargi. Aria złapała się na tym, że teraz to ona wpatruję się w jego usta. Szybko odwróciła wzrok, czując jak jej policzki płoną. Była wściekła. 
A wszystko, przez tą okropną myśl, która pojawiła się w jej głowie przez ułamek sekundy, patrząc na te jego cholerne usta.



Jack obserwował złość Arii z uśmiechem na twarzy. Rozmowa z brunetką pozwoliła mu chociaż na chwilę zapomnieć o obecności Eleny na sali. 
Jego złość na nauczycielkę była ogromna, wciąż nie mógł zapomnieć jej podstępnego uśmiechu. Musiał dowiedzieć się o co chodzi kobiecie, gdyż prowadziła jakąś dziwną gierkę, w której on i ojciec byli pionkami.
Jeszcze raz spojrzał na Arię, która była naprawdę piękna. Bez tych pomalowanych na ciemno oczu, wyglądała naprawdę zjawiskowo, nie mógł oderwać od niej wzroku. Co raz częściej wyobrażał ją sobie w sypialni, choć nadal nie wiedział jak ma się do tego zabrać, by osiągnąć ten niezbyt realny cel. Dziewczyna naprawdę go nienawidziła, a on z każdą chwilą bardziej jej pożądał. Jej niedostępność była niezwykle podniecająca.
- Na dzisiaj kończymy wykład. Proszę o podejście do mnie Pana Fayes i Panią Washey – powiedziała Elena przerywając myśli Jacka.
Siedząca obok Aria spojrzała pytającą na chłopaka, zdziwiona tym poleceniem. Brunet wzruszył ramionami i oboje skierowali się w stronę nauczycielki.
- Ario, twoje wyniki są naprawdę imponujące. Doszły mnie słuchy, że chcesz iść na studia drugiego stopnia – powiedziała nauczycielka patrząc z uśmiechem na dziewczynę.
Aria również się uśmiechnęła, ciesząc się, że ktoś widzi jej starania.
- Tak, mam nadzieję, że się uda.
- Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia – Elena klasnęła w dłonie z entuzjazmem.
- W twoich dokumentach świetnie wyglądałaby korepetycję. Jesteś najlepsza z rachunkowości, więc pomyślałam, że mogłabyś pomóc Jackowi w nauce do egzaminu. Rada na pewno weźmie to pod uwagę i nie będzie problemu ze zdobyciem stypendium naukowego.
- Aria spojrzała zszokowana na nauczycielkę, po czym zerknęła na Jacka, którego ta wiadomość niezmiernie ucieszyła. Stał ze skrzyżowanymi rękami, patrząc wyczekująco na jej odpowiedź.

Była rozbita. 
Z jednej strony Elena mała rację, pomoc innym studentom zawsze był wysoko ceniona przez radę, a stypendium naprawdę było jej potrzebne. Z drugie strony miałaby pomóc Fayesowi, co niezbyt napawało ją optymizmem, szczególnie po dziwnym incydencie, które miało miejsce jeszcze parę minut temu.
- Zgadzasz się ,prawda ? - zapytała blondynka, przerywając ciszę.
- Tak, oczywiście – powiedziała w końcu Aria, a jej głos pozbawiony był jakichkolwiek emocji. Nie mogła uwierzyć, że właśnie została wplątana w korepetycje z Panem Idealnym, o tych cholernych niebieskich oczach.



The on­ly way to get rid of a tem­pta­tion is to yield to it.









14 komentarzy:

  1. Przeczytałam rozdział i jest cudowny, zresztą jak zawsze. Czekam na następny z niecierpliwością. :) Dużo weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo :)
      Niezmiernie mnie cieszy, że ktoś czyta moje opowiadanie, to wiele dla mnie znaczy :)

      Usuń
  2. przepraszam za spam :C
    Jest już 3 rozdział, więc zapraszam:
    http://lomngksztdory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny, cudowny, cudowny. Wspomniałaś u mnie, że z niecierpliwością sprawdzasz, kiedy będą nowości. Przyznam Ci się, że robię dokładnie to samo na Twoim blogu! :) Pochłonęłam ten rozdział w drodze do teatru, czytając na niewielkim ekranie telefonu - nic mnie nie mogło powstrzymać! Pozytywnie mnie zaskoczyłaś postacią Eleny. W poprzednim rozdziale myślałam, że trochę tego nie przemyślałaś i wyjdzie jakaś mało realna sytuacja. Jednak nic z tych rzeczy! Zamiast tego wykreowałaś genialną postać, tajemniczą, ponętną diablicę. Już nie mogę się doczekać, aż wyjdzie na jaw, co ona tam knuje. Arię i Jacka jak zwykle uwielbiam, zwłaszcza tego drugiego. Po naszych bloga widzę, że obie mamy coś do niebieskookich łobuzów. Jakże takich nie kochać? Czekam na więcej <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje bardzo ! Uwielbiam twoje komentarze :D ubóstwiam mojego Jacka i twojego Michaela ! <3 są cudni, no i oczywiście ich niebieskie oczy .. :D Elena na początku wydawała się taka miła, ale cóż pozory mylą, oczywiście za szybko się nie wyda co knuje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział naprawdę genialny. Chcę więcej i więcej, dlatego życzę Ci weny i mam nadzieję, że jeszcze przed Nowym Rokiem uda Ci się zamieścić nowiutki chapter. Czekam z niecierpliwością na to co dalej wydarzy się z Jackiem i Arią oraz bardzo chcę przeczytać o przeszłości tej drugiej.
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Z Eleny wychodzą demony xd Swoją drogą, potrafi dbać o swoje interesy, nie ma co… Też mam niejasne przeczucie, że ona knuje coś poważnego. Chociaż to może kwestia tego, że w opowiadaniach lubię doszukiwać się wszelkich możliwych spisków :D Tak czy inaczej jej osoba do czegoś się przydała – korepetycje Jacka u Arii to nic innego jak możliwość częstszych spotkań (i uroczych pogawędek) tej dwójki (yeah, cieszę się na tę myśl jak dziecko!). Pojawił się wątek tajemniczej Julii… Ciekawe, co takiego nawywijał Jack/Douglas/sama Julia, że nasz niebieskooki przystojniak skończył w takiej formie, jaką reprezentuję swoim postępowaniem obecnie… Chyba zaczynam nie lubić pana Taty, bo mimo że ma cudowne imię, to jednak należy do tego rodzaju rodziców, którzy nie poświęcają swoim dzieciom za wiele czasu, przy okazji wymagając jednak od nich pewnych konkretnych rzeczy, nie do końca zgodnych z wolą samych zainteresowanych… Także może się on poczuć urażony moją opinią, ale na ten moment zdania o nim nie zmienię ;)
    O, rany, serio, jak ja podziwiam Arię za jej wytrzymałość względem Jacka… W znaczeniu, że ona potrafi tak świetnie maskować swoje uczucia i w każdej sytuacji zachować spokój i ani się na niego nie rzuca, ani nie ucieka jak najdalej (jak tak sobie go wyobrażam i pomyślę o tych jego niebieskich oczach, to chyba moją reakcją byłaby ucieczka, podczas której pobiłabym niejeden rekord sprinterski) :D I właśnie ta jej pozorna obojętność najbardziej przyciąga do niej Jacka. (czyli ja nie miałabym u niego szans )
    Już czekam na kolejny!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam na świąteczny one-shot z Charliem i Isobel w rolach głównych. :D http://your-perfect-imperfections-ff.blogspot.com/ Wesołych świąt! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten nowy szablon jest cudowny <3
    Jestem ciekawa, czy Elena naprawdę gra w jakąś gierkę, chcąc wykorzystać obu Fayesów, czy po prostu zależy jej na tym starszym i nie chce, żeby się dowiedział o tym, co robiła z jego synem.
    Te fragmenty z przeszłości Jacka naprawdę wiele wyjaśniają, ale też przysparzają wielu nowych pytań. Co się stało, że Jack jednak opuścił Kalifornię i zaczął studia w Nowym Jorku? Ta dziewczyna musiała go bardzo mocno zranić.
    Uwielbiam te momenty, gdy Aria toczy wewnętrzną walkę z samą sobą. Jak dotąd udaje jej się powstrzymywać niegrzeczne myśli pojawiające się w jej głowie, ale na jak długo? Jestem pewna, że prędzej czy później pęknie <3
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Daniel powinien kupic jej budzik!
    "narcystyczne ego czuc bylo na kilometr"- genialne <3
    swietny rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh, oh! Czy ktoś inny mógł mu udzielać korepetycji niż Aria? No czy ktoś inny mógłby? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! To po prostu było genetycznie zaprogramowane, aby tak się stało! Uciekam szybciutko do następnego rozdziału! Ich wspólne korepetycję będą zaskakujące! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. "A wszystko, przez tą okropną myśl, która pojawiła się w jej głowie przez ułamek sekundy, patrząc na te jego cholerne usta."
    Nie chcę się czepiać, ale to brzmi jakby to myśl patrzyła na jego usta. Złe użycie imiesłowu.

    Ale rozdział fajny, cała historia jest ciekawa ;3
    Od razu biorę się za następny ^.^

    OdpowiedzUsuń