Rozdział 38
~~~***~~~
Niemal
słyszała bicie swojego serca, gdy odczytała wiadomość od Fayesa,
której kompletnie się nie spodziewała. Nie odzywał się do niej
ponad dwóch tygodni, a teraz jak gdyby nigdy nic, zażądał
spotkania. Co on sobie wyobrażał? Jak zwykle bezczelny. Nawet nie
zapytał czy ma ochotę się z nim widzieć. Prychnęła głośno,
rozzłoszczona zaistniałą sytuacją. Nie zamierzała się z nim
spotkać. Nie chciała dać mu tej satysfakcji. Rozejrzała się po
pokoju, chcąc jak najszybciej znaleźć sobie jakieś zajęcie. Zlew
pełen brudnych naczyń, choć nie wyglądał zbyt zachęcająco,
nadawał się idealnie. Podeszła do kuchni, odnajdując gąbkę,
ukrytą pod stertą talerzy. Z wielkim zaangażowaniem zaczęła
szorować garnek po wczorajszym makaronie, starając się nie myśleć
o Jacku. Jak na złość, co chwilę pojawiał się w jej głowie,
patrząc na nią tymi swoimi błękitnymi oczami. Cholerny Fayes!
-
Jak miło, że zmywasz. Nienawidzę tego robić - odezwała się
Silver, a Aria podskoczyła lekko, nie słysząc, że jej
współlokatorka właśnie się pojawiła. Brunetka odwróciła się
w jej stronę, patrząc na nią badawczo. Przez ostatnie dni
wyglądała dość podejrzanie. Dzisiaj włosy miała lekko
roztrzepane, a metka na czarnym swetrze sterczała na lewym boku. Z
pewnością nie była sama, co do tego, nie miała żadnych
wątpliwości.
-
Masz sweter na lewej stronie - powiedziała beznamiętnie, starając
się, nie zdradzić żadnych emocji. Dalej grała w tę grę, która
najwyraźniej bardzo pasowała blondynce.
-
Oh, nie wiem jak to się stało - żachnęła się Silver, szybko
zdejmując sweter, a Aria wróciła do zmywania, udając, że nie
widzi podkoszulki założonej tył na przód.
Coraz
częściej zastanawiała się z kim spotyka się Silver. Choć bardzo
ją to ciekawiło, nie zamierzała wyciągać z niej tych informacji
siłą. Wiedziała, że prędzej czy później się dowie i
zamierzała wykazać się cierpliwością.
-
Opowiadaj jak spotkanie z Nickiem. Widziałam Was na dziedzińcu -
odezwała się blondynka, najprawdopodobniej chcąc zmienić temat.
Ostatnio była w tym mistrzem.
-
Byliśmy w kawiarni, gadaliśmy o zadaniu na architekturę i tyle -
odpowiedziała krótko, łapiąc się na tym, że od przyjścia
Silver, wciąż zmywa ten sam garnek. Szybko opłukała naczynie,
biorąc się za sztućce.
-
Widziałam też Fayesa, który zabijał Was wzrokiem - dodała z
dziwną nutą w głosie, na co Aria odwróciła się w jej stronę,
mierząc ją spojrzeniem.
-
Nic mnie to nie obchodzi - skłamała, przypominając sobie wzrok
Jacka, gdy dziś go zobaczyła. Oddałaby wiele, żeby dowiedzieć
się, co wtedy myślał. Za pewne nic dobrego, bo w jego oczach
dostrzegła jedynie wrogość.
-
Skoro tak sądzisz - powiedziała obojętnie Silver, rzucając się
na łóżko i ziewając przeciągle.
Aria
wróciła do zmywania, starając się skupić na tej czynności. Nie
dane jej było jednak zrobić to w spokoju, bo blondynka znowu się
odezwała.
-
Już prawie dziesiąta. Jak ten czas szybko leci.
Na
te słowa, Aria wypuściła z rąk czysty już widelec, który
niefortunnie upadł na podłogę.
10
na schodach przy dziedzińcu.
Sms
dźwięczał w jej głowie, nie dając o sobie zapomnieć. Musiała
dowiedzieć się o co chodzi. Wiedziała, że nie wytrzyma tej
niepewności. Nie po tym jak postanowił ją ignorować przez
szesnaście dni. Zaprzestała zmywania naczyń, szybko wycierając
ręce. Zerknęła na zegarek. Zostało pięć minut do godziny, wyznaczonej przez Jacka. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze - w
czarnych legginsach i szarej, o wiele za dużej bluzie nie wyglądała
zbyt atrakcyjnie. Nie zamierzała jednak się stroić. Niech sobie za
wiele nie wyobraża! Związała włosy w niedbałego koka i założyła
na nogi czarne martensy.
-
Gdzieś się wybierasz? - zapytała Silver, obserwując jej
poczynania.
-
Niedługo wrócę - powiedziała krótko, sięgając po granatową
parkę.
Dwie
minuty po dziesiątej stała przed drzwiami na dziedziniec, bijąc
się z myślami. Nie wiedziała czego się spodziewać, i ten fakt,
najbardziej ją przerażał. Nie zamierzała jednak się wycofać.
Musiała dowiedzieć się, czego od niej chce.
Pchnęła
drzwi, momentalnie czując jesienny chłód na policzkach. Zauważyła
go od razu. Opierał się o balustradę, niespiesznie paląc papierosa. Patrzył w
przeciwną stronę, jeszcze nie zauważając jej obecności. Czuła
jak szybko bije jej serce. Jak zwykle zbyt emocjonalnie
reagowała na jego osobę.
Jakby wyczuwając, że nie jest sam,
odwrócił się w jej stronę. Tym razem potrafiła wyczytać emocję
z jego twarzy. Niewątpliwie był zdziwiony, a kąciki jego ust lekko
drgnęły, by po chwili zamienić się w zbyt pewny siebie uśmiech.
-
Przyszłaś - powiedział, jakby do siebie, idąc w jej kierunku .
Aria natomiast wciąż stała w miejscu, zastanawiając się jak ma
się zachować. Kompletnie nie rozumiała jego zachowania. Najpierw
przez szesnaście dni unikał ją jak ognia, a teraz zgrywał dobrego
kolegę, który o dziesiątej wieczorem chce się spotkać,
nie wiadomo w jakim celu. Miała ochotę na niego nawrzeszczeć.
-
Czego chcesz? - zapytała ostro, gdy stał już wystarczająco
blisko. Było ciemno, ale jego błękitne oczy widziała wyraźnie.
Ich kolor jak zwykle powalał ją na kolana.
-
Też za Tobą tęskniłem - stwierdził wesoło, nie zwracając uwagi
na jej niemiły ton. Sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając gumę
do żucia. Malinową oczywiście.
-
Gumę?
Ze
złością pokręciła głową, wściekła na jego beztroskie
zachowanie. Dlaczego czuł się tak swobodnie? Bardzo chciała
zachować się podobnie, jednak jej złość skutecznie to uniemożliwiała.
-
Powiesz mi dlaczego chciałeś się spotkać? Zdawało mi się, że
ograniczyliśmy nasze kontakty do zera - powiedziała, nie mogąc się
powstrzymać, by nie wytknąć mu jego zachowania. Jack zmarszczył
lekko brwi, po czym uśmiechnął się uroczo, nic sobie nie robiąc
z jej słów.
-
Wiedziałem, że za mną tęskniłaś - skomentował dosadnie, nie
zważając na mordercze spojrzenie, którym właśnie został
obdarzony.
-
Chodź, idziemy stąd - dodał, patrząc na nią wyczekująco.
Aria
otworzyła szerzej oczy, nie dowierzając w jego słowa. Gdzie chciał
iść? I dlaczego myślał, że gdziekolwiek z nim pójdzie?
-
Nigdzie z Tobą nie idę - zaprzeczyła szybko, uparcie stojąc w tym
samym miejscu. Jack spojrzał na nią z rozdrażnieniem, po czym złapał ją
za rękę, po raz kolejny, nie biorąc pod uwagę jej zdania. Gdy
tylko poczuła jego dłoń na swojej, momentalnie zrobiło jej się
gorąco. Chciała się wyrwać, jednak jej ciało wcale nie
zamierzało zrezygnować z tego dotyku i poddało mu się całkowicie.
-
Gdzie idziemy? - zapytała zrezygnowana, gdy minęli ulicę, kierując
się w kierunku Wall Street. Jack wciąż trzymał ją za rękę,
jakby się bał, że gdy tylko ją puści to ucieknie, a było to
całkiem możliwe.
-
Niespodzianka - powiedział krótko, nie siląc się na zdradzanie
czegokolwiek.
Szli
w milczeniu, a Aria z każdą chwilą nie mogła uwierzyć w
zaistniałą sytuację, która swoją drogą była dość dziwna.
Gdyby ktoś jej powiedział, że będzie szła z Jackiem Fayesem za
rękę i do tego o tak późnej godzinie, z pewnością, by nie
uwierzyła. Do tej pory nie nie pojmowała, co się dzieje. Wydawało jej się, że to jakiś
głupi sen, z którego zaraz się obudzi, kręcąc z politowaniem
głową.
Po
paru minutach weszli do wysokiego wieżowca. Marmurowe wnętrze
zachwycało swą okazałością, a brylantowe żyrandole informowały
o ekskluzywności tego miejsca. Jack, co rusz uśmiechał się
przyjaźnie do kogoś z obsługi, dając tym samym do zrozumienia, że
nie jest tu pierwszy raz, a raczej należy do stałych bywalców.
Przeszli obok dużej recepcji, po czym skierowali się do windy.
Brunet nacisnął odpowiedni przycisk i ruszyli w górę.
Przebywanie
w tak małym pomieszczeniu z Jackiem, sprawiało, że czuła się
dość niekomfortowo. Co rusz zerkała w jego kierunku, tylko
czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. On natomiast wciąż
trzymał jej dłoń,o dziwo nie robiąc nic więcej. Wydawał się
niezwykle opanowany, do czego z pewnością nie przywykła. Do tej
pory działał dość impulsywnie, a teraz jego stoicki spokój,
niezwykle ją zadziwiał.
-
Jesteśmy w firmie mojego ojca - powiedział w końcu, a Aria
spojrzała na niego z niedowierzaniem, ponownie zastanawiając się
nad celem tej wyprawy.
-
Zaprowadziłeś mnie do firmy swojego ojca?
-
Zgadza się.
-
Dlaczego?
-
Zobaczysz.
Ta
wymiana zdań, w niczym jej nie pomogła, więc zostało jej
oczekiwanie na dalszy rozwój wydarzeń. Mimo, iż Fayes należał do
wiadomego typu mężczyzn, wiedziała, że nic jej nie grozi i o
dziwo, czuła się przy nim bezpiecznie. Jedyne czego się bała to
samej siebie i swoich uczuć względem niego, które były
zdecydowanie zbyt silne i nie miały prawa istnieć.
W
końcu drzwi windy otworzyły się i znaleźli się w wąskim, słabo
oświetlonym korytarzu.
-
Resztę drogi musimy pokonać schodami - poinformował z tajemniczym
uśmiechem, ciągnąc ją w kierunku wąskich stopni. Nie
sprzeciwiając się, ruszyła za nim, z coraz większą ciekawością.
Po paru chwilach znaleźli się przed niewielkimi drzwiami, a Jack
wciąż nie puszczając jej ręki, spojrzał na nią tajemniczo.
-
Widziałaś kiedyś Nowy Jork, z innego miejsca niż Empire State
Building?
Aria
wolno pokręciła głową, na co brunet posłał jej zwycięski
uśmiech. Niechętni puścił jej dłoń, po czym sięgnął do
kieszeni po klucz, by następnie otworzyć nim zamek. Pociągnął za
klamkę, a wiatr niemal natychmiast połaskotał jej policzki.
Ruszyła za nim, nie wierząc, że znajduję się w takim miejscu.
Byli na dachu, a widok, który właśnie pojawił się przed nią,
spowodował, że zaparło jej dech w piersiach.
Prawie
nie czuła chłodnego wiatru, który na tej wysokości znacznie
przybrał na silę. Prawie zapomniała, jak bardzo sceptycznie
nastawiona była od tego spotkania. W tej chwili liczył się tylko
ten widok i błękitne tęczówki, które uważnie ją obserwowały.
- Chodź,
pokaże Ci Empire – powiedział zachęcająco Jack, kierując się
w lewą stronę. Ustał przy dość wysokiej barierce, zachowując
bezpieczną odległość i spojrzał wyczekująco na brunetkę. Aria
niepewnym krokiem podeszła do niego, z niemym zachwytem wpatrując
się w oświetloną panoramę miasta. Miliony migoczących światełek
wyglądały przepięknie. Widok z dachu był wręcz powalający.
- Widzisz
Empire? - zapytał Fayes, pokazując palcem, na znacznie
wyróżniającą się na tle innych wieżowców budowlę. Aria
pokiwała głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Po raz
pierwszy widziała ją na żywo z takiej wysokości i nie mogła
uwierzyć, że Jack Fayes zaprowadził ją w takie miejsce. Skąd
wiedział?
- Niezły widok, nie? - zapytał brunet, świdrując ją spojrzeniem. Spojrzała
mu w oczy, w których w ostatnim czasie, widziała coraz więcej.
- Niezły?
Tu jest pięknie – powiedziała zgodnie z prawdą, nie siląc się
na żadną ironię. Była mu wdzięczna, że ją tu zabrał i miał
prawo o tym wiedzieć.
- Często
tu przychodzisz? - zadała pytanie, zastanawiając się, co by było
gdyby wcześniej znała takie miejsce. Z pewnością chciałaby tu
przychodzić jak najczęściej.
- Jestem
tu drugi raz w życiu.
- Żartujesz?
Gdyby tu była firma mojego ojca, byłabym tu codziennie.
- Nie
lubię takich miejsc – stwierdził niechętnie i Aria dopiero
teraz zobaczyła, że Jack nie zbliża się zbytnio do barierki.
Teraz wszystko stało się jasne.
- Czyżby
Pan Idealny, miał lęk wysokości? - zapytała, nie mogąc
powstrzymać się od złośliwego uśmiechu. Fayes, który w końcu
przyznał się do jakiejś słabości, był na prawdę zabawny. Na
jej słowa, brunet spojrzał na nią z oburzeniem, podchodząc
bliżej do barierki. Nie dało się jednak ukryć, że nie podoba mu
się to, co właśnie zrobił.
- Po prostu nie lubię wysokości – powiedział
obrażony, lecz Aria zauważyła, jak kąciki jego ust lekko drgają.
Uśmiechnęła się szeroko, zapominając, że jeszcze godzinę temu
był jej największym wrogiem.
- Dziewczyna,
którą przyprowadziłeś tu pierwszy raz musiała być zachwycona.
Nie
mogła powstrzymać się od złośliwości, znając styl życia
Jacka. Niewątpliwie przyprowadził tu kogoś wcześniej, by zgrywać
romantyka, a następnie zaciągnąć ofiarę do łóżka.
- Jesteś
pierwszą dziewczyną, którą tu przyprowadziłem.
Momentalnie
miliony motylków rozszalało się w jej brzuchu, a nogi zrobiły się
miękkie niczym wata. Czemu jego słowa zawsze tak na nią działały? Czar
Fayesa, bez przerwy przyprawiał ją o ciarki na ciele i wybuchy
gorąca. Spojrzała na niego, na mężczyznę, który działał na
nią jak nikt wcześniej. Ciemne, prawie czarne włosy jak zwykle
tworzyły artystyczny nieład. Niesamowicie błękitne oczy, prosty
nos i pełne usta, sprawiały, że wyglądał nieziemsko przystojnie.
W czarnej bluzie z kapturem i znoszonych ciemnych dżinsach
prezentował się jak zawsze dobrze. Do tego był na prawdę wysoki.
Przewyższał ją o dobre trzydzieści centymetrów, co z
niewiadomych powodów, niezwykle ją pociągało.
- To
z kim byłeś tu pierwszy raz? - zapytała szybko, starając się
zapanować nad samą sobą. Chęć rzucenia się na niego wciąż
przybierała na silę, jednak wiedziała, że tego nie zrobi. Nie
była na tyle odważna.
- Zgadnij.
- Pewnie
z miłością Twojego życia Dawsonem.
- Bingo
– uśmiechnął się krzywo, po czym rozejrzał się, odszukując
wzrokiem małą ławeczkę, na której usiadł. Ktoś najwyraźniej
był tu stałym bywalcem i lubił przesiadywać godzinami, wpatrując się w
ten piękny widok.
- Usiądziesz
czy będziesz tak stała? - Jack spojrzał na nią rozbawiony,
widząc jej niepewną minę. Rzeczywiście, zastanawiała się czy
zająć miejsce tuż obok niego, jednak nie byłą przyzwyczajona do
tak swobodnego zachowania w jego obecności. Mimo tego, usiadła
obok, nie chcąc, by pomyślał, że jest aż takim tchórzem.
- Dlaczego
mnie tu zabrałeś? - zapytała bez ogródek, zastanawiając się
nad jego pobudkami. Wciąż stanowił dla niej zagadkę i nie
potrafiła rozgryźć jego zachowania, które zmieniało się jak w
kalejdoskopie.
- Uznałem,
że to dobre miejsce na randkę – odpowiedział prosto z mostu,
odważnie patrząc jej w oczy. Aria szybko odwróciła wzrok,
udając, że wpatruję się w panoramę miasta. Nie mogła w to
uwierzyć. To był sen, z którego na pewno zaraz się obudzi.
- To
randka? - zapytała cicho, wciąż oszołomiona jego słowami.
- Zgadza
się.
Przez
chwilę siedzieli cicho, podziwiając widoki, na których nie
potrafiła się już w pełni skupić. Jack Fayes opanował całe jej
myśli i spowodował, że nie potrafiła już myśleć o nikim innym.
Nadal nie dowierzała w to, co właśnie się dzieje. Kompletnie nie
spodziewała się, takiego obrotu sprawy. Zastanawiała się, czy to
jakaś gra, polegająca na zaciągnięciu ją do łóżka. Tylko po
co? Mógł mieć większość dziewczyn na pstryknięcie palcem, a
zdecydował się na nią, najbardziej oporną ze wszystkich?
- Czyżbym Cię
zawstydził? - przerwał
milczenie i nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć, że
intensywnie się w nią wpatruję. Bała się spojrzeć mu w oczy.
Nie ufała samej sobie w jego towarzystwie.
- Ty
i randki? Nie uważasz, że to trochę nie w Twoim stylu? - zapytała
odważnie, wciąż zastanawiając się nad jego zamiarami. Nie mogła
uwierzyć, że zabrał ją na prawdziwą randkę. Takie zachowanie
kompletnie do niego nie pasowało.
- Tak
Cię to dziwi?
- Bardzo.
- Powinienem
się obrazić, że masz o mnie, aż tak złe zdanie.
Aria
spojrzała na niego z politowaniem, nie mogąc powstrzymać się od
uśmiechu.
- Dałeś
mi wiele powodów, żebym takie właśnie miała – powiedziała i
w końcu obdarzyła go spojrzeniem. Wciąż na nią patrzył, a jego
błękitne oczy przyprawiały ją o zawrót głowy. Zapragnęła,
żeby ją pocałował. Bez przerwy wracała do pocałunku w chłodni,
nie mogąc o nim zapomnieć. Przegryzła lekko wargę, starając się
zapanować nad swoimi myślami. Jack bez skrępowania utkwił
spojrzenie w jej ustach, co jeszcze bardziej pogłębiło jej
pożądanie. Marzyła, żeby w końcu to zrobił. Za długo śniła
o tym momencie, by teraz nie móc ponownie zaznać tej rozkoszy. Jak
na złość brunet odwrócił wzrok, patrząc na panoramę miasta.
Wyglądał jakby bił się z myślami, marszcząc lekko brwi.
- Ludzie
się zmieniają – powiedział tylko, dalej obserwując migoczące
światełka. Przez chwilę bezwstydnie podziwiała jego profil,
zastanawiając się nad jego słowami. Nie potrafiła do końca w
nie uwierzyć, choćby bardzo chciała. Za dużo widziała,
obserwując jego wcześniejsze poczynania.
- Twój
ojciec długo ma tu firmę? - zmieniła temat, by wprowadzić
rozmowę na bezpieczniejszy tor.
- Odkąd
pamiętam. Przyjeżdżałem tu jak miałem może z pięć lat.
Sekretarka ojca była moją drugą matką.
- Nie
mieszkałeś w Nowym Jorku?
- Dorastałem
w Los Angeles.
Ta
informacja zdziwiła Arię, ale też uświadczyła w przekonaniu jak
mało go zna. Nie wiedziała o nim prawie nic, a już jakimś cudem,
zdążyła uzależnić się od jego osoby.
- Też
nie mieszkasz tu od zawsze, prawda? - zwrócił się do niej Jack,
ponownie kierując na nią swój wzrok. Aria pokiwała powoli głową.
- Dorastałam
w Springfield, przyjechałam tu na studia.
- Dziewczyna
z Illinois, tak czułem – uśmiechnął się tajemniczo, a
brunetka spojrzała na niego groźnie. Zastanawiała się czy z niej
żartuję, czy naprawdę tak myśli.
- Masz
coś do Illinois? - zapytała lekko wzburzona, na co Fayes roześmiał
się głośno. Spojrzał na nią, wciąż wielce rozbawiony.
- Moja
ciotka mieszka w Springfield i uważam, że to miejsce idealnie do
Ciebie pasuję. Lincoln, stare budowle i te sprawy – powiedział
pobieżnie.
Aria
spojrzała na niego uważnie, stwierdzając, że mówi całkowicie
serio. Miasto z jej dzieciństwa rzeczywiście przepełnione było
starymi budowlami, a słynne było przede wszystkim z Abrahama
Lincolna, który tam zamieszkiwał, nim został wybrany prezydentem
Stanów Zjednoczonych.
- Jak
nazywa się Twoja ciocia? To małe miasto w porównaniu do Nowego
Jorku,więc może ją znam.
- Claire Grayson, raczej na pewno ją kojarzysz.
- Claire Grayson, raczej na pewno ją kojarzysz.
Słysząc
te nazwisko, Aria wytrzeszczyła oczy. Oczywiście, że znała jego
ciotkę, która znana była w całym Springfield, jak nie w całym
stanie.
- Raspberry Muffin by Greyson to smak mojego dzieciństwa – powiedziała rozmarzona, przypominając sobie ich smak. Pamiętała jak będąc dzieckiem przybiegała z samego ranka do piekarni, by dostać świeże malinowe babeczki, dopiero co, wyjęte z pieca. Ich smak, nie można było do niczego porównać, były jedyne w swoim rodzaje.
- Też je uwielbiałem. To zdecydowanie bestseller. Na każdą okazję ciotka piekła ich miliony. Jestem jedynakiem, więc miałem wszystkie dla siebie.
- Zazdroszczę. Miałeś wymarzone dzieciństwo – stwierdziła Aria, wyobrażając sobie małego Jacka, otoczonego pysznymi babeczkami.
- Jeżeli chodzi o słodycze to na pewno – posłał jej kolejny uśmiech, który niemal ją rozczulił. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby tyle razy się uśmiechał. Była to niewątpliwie nowość i czuła, że ich relacja wchodzi na wyższy poziom. Wciąż jednak czuła pewien niepokój i strach. To był w końcu Jack Fayes. Kobieciarz i lekkoduch, tak kompletnie inny niż ona. Postanowiła jednak na razie o tym nie myśleć. Panorama Nowego Jorku była zbyt piękna, by bez przerwy się nią nie zachwycać.
- Co robiłaś dzisiaj z Lotisem? - wypalił nagle Jack, a wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. Widać było, że już wcześniej chciał o to zapytać i nie mógł dłużej wytrzymać, by tego nie zrobić.
- Byłam z nim w kawiarni – odpowiedziała spokojnie, choć w duchu, niemal skakała w radości. Wszystko wskazywało na to, że Fayes był o nią zazdrosny, a to o dziwo, niezwykle ją ucieszyło.
Jack wstał gwałtownie, patrząc na nią z wyrzutem, przez co prawie się roześmiała. Ledwo udało jej się zachować kamienną twarz.
- Po co tam byliście? - zapytał ze złością.
- Zwykle ludzie chodzą do kawiarni, by napić się herbaty, kawy lub innego napoju, na który mają ochotę.
- Bardzo śmiesznie – żachnął się Jack, wciąż naburmuszony. W tej chwili wyglądał jak mały obrażony chłopiec, któremu zabrano zabawkę. Był to tak uroczy widok, że miała ochotę go przytulić.
- Zabraniam Ci spotykać się z tym idiotą – poinformował dosadnie, głosem nie znającym sprzeciwu. Aria uniosła wysoko brew, patrząc na niego z politowaniem.
- Nie możesz mi niczego zabronić.
- A właśnie, że mogę.
- Niby dlaczego?
- Bo chcesz być ze mną, co niewątpliwie wyklucza spotkania z Lotisem.
Aria spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jack Fayes był jak zwykle bezpośredni i najwyraźniej wcale się tego nie wstydził. Przez moment zastanawiała się nad sensem jego słów.
- Czy kiedykolwiek powiedziałam Ci, że chce...
- Przestań – przerwał jej brunet, podnosząc ją z ławki. Znalazła się prawie w jego ramionach, przez co natychmiast zrobiło jej się gorąco. Jego bluza pachniała cytrusami, miała ochotę ją zabrać i zasypiać z nią każdej nocy.
- Posłuchaj mnie uważnie Ariano Washey. Jesteś najbardziej upartą, irytującą i niezdecydowaną dziewczyną jaką znam – zaczął poważnie, a Aria rzuciła mu mordercze spojrzenie. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Jesteś też najbardziej inteligentną, utalentowaną i interesującą dziewczyną jaką znam.
- Raspberry Muffin by Greyson to smak mojego dzieciństwa – powiedziała rozmarzona, przypominając sobie ich smak. Pamiętała jak będąc dzieckiem przybiegała z samego ranka do piekarni, by dostać świeże malinowe babeczki, dopiero co, wyjęte z pieca. Ich smak, nie można było do niczego porównać, były jedyne w swoim rodzaje.
- Też je uwielbiałem. To zdecydowanie bestseller. Na każdą okazję ciotka piekła ich miliony. Jestem jedynakiem, więc miałem wszystkie dla siebie.
- Zazdroszczę. Miałeś wymarzone dzieciństwo – stwierdziła Aria, wyobrażając sobie małego Jacka, otoczonego pysznymi babeczkami.
- Jeżeli chodzi o słodycze to na pewno – posłał jej kolejny uśmiech, który niemal ją rozczulił. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby tyle razy się uśmiechał. Była to niewątpliwie nowość i czuła, że ich relacja wchodzi na wyższy poziom. Wciąż jednak czuła pewien niepokój i strach. To był w końcu Jack Fayes. Kobieciarz i lekkoduch, tak kompletnie inny niż ona. Postanowiła jednak na razie o tym nie myśleć. Panorama Nowego Jorku była zbyt piękna, by bez przerwy się nią nie zachwycać.
- Co robiłaś dzisiaj z Lotisem? - wypalił nagle Jack, a wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił. Widać było, że już wcześniej chciał o to zapytać i nie mógł dłużej wytrzymać, by tego nie zrobić.
- Byłam z nim w kawiarni – odpowiedziała spokojnie, choć w duchu, niemal skakała w radości. Wszystko wskazywało na to, że Fayes był o nią zazdrosny, a to o dziwo, niezwykle ją ucieszyło.
Jack wstał gwałtownie, patrząc na nią z wyrzutem, przez co prawie się roześmiała. Ledwo udało jej się zachować kamienną twarz.
- Po co tam byliście? - zapytał ze złością.
- Zwykle ludzie chodzą do kawiarni, by napić się herbaty, kawy lub innego napoju, na który mają ochotę.
- Bardzo śmiesznie – żachnął się Jack, wciąż naburmuszony. W tej chwili wyglądał jak mały obrażony chłopiec, któremu zabrano zabawkę. Był to tak uroczy widok, że miała ochotę go przytulić.
- Zabraniam Ci spotykać się z tym idiotą – poinformował dosadnie, głosem nie znającym sprzeciwu. Aria uniosła wysoko brew, patrząc na niego z politowaniem.
- Nie możesz mi niczego zabronić.
- A właśnie, że mogę.
- Niby dlaczego?
- Bo chcesz być ze mną, co niewątpliwie wyklucza spotkania z Lotisem.
Aria spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jack Fayes był jak zwykle bezpośredni i najwyraźniej wcale się tego nie wstydził. Przez moment zastanawiała się nad sensem jego słów.
- Czy kiedykolwiek powiedziałam Ci, że chce...
- Przestań – przerwał jej brunet, podnosząc ją z ławki. Znalazła się prawie w jego ramionach, przez co natychmiast zrobiło jej się gorąco. Jego bluza pachniała cytrusami, miała ochotę ją zabrać i zasypiać z nią każdej nocy.
- Posłuchaj mnie uważnie Ariano Washey. Jesteś najbardziej upartą, irytującą i niezdecydowaną dziewczyną jaką znam – zaczął poważnie, a Aria rzuciła mu mordercze spojrzenie. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Jesteś też najbardziej inteligentną, utalentowaną i interesującą dziewczyną jaką znam.
Przysunął
się jeszcze bliżej. Delikatnie podniósł dłoń, dotykając jej
policzka, by następnie skierować jej twarz, wprost na jego.
Patrzyła na niego lekko zawstydzona,a ich twarze dzieliły zaledwie
centymetry. Było jej coraz goręcej.
-
Oprócz tego, jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką znam, a w
tych legginsach wyglądasz niezwykle pociągająco – wyszeptał
lekko zachrypniętym głosem, a w Arii momentalnie coś pękło.
Zarzuciła mu ręce na szyję, złączając ich usta w pocałunku.
Świat po raz kolejny przestał istnieć.
***
Dzisiaj krótko - Dziękuje, że wciąż jesteście ze mną :)
EDIT: Mały fragment rozdziału już jest na fb, mam już 7 stron rozdziału 39 więc nie zostało, aż tak dużo! Do końca tygodnia na pewno dodam :)
Pierwsza !
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział !
Kocham to
Mam nadziej że kolejny będzie dłuższy i szybko nadejdzie.
Codziennie sprawdzam czy czegoś nie dodalas na asku i tu !
Pozdrawiam użycza weny Julia
Dziękuje baaardzo :* Ciesze się, że mam dla kogo pisać, bo to naprawdę duża motywacja. Postaram się, żeby następny był dłuższy, a kiedy będzie to jak zwykle niewiadoma sprawa, bo to zależy kiedy będę miała wolne w pracy, ale mam nadzieje, że jeszcze w grudniu się uda :))
UsuńRozdział świetny , tyło czemu taki krótki ? Czytam go od początku i na pewno będę go czytać do końca. Juz się nie mogę doczekać następnego rozdziału !!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobał :D Postaram się, żeby następny był dłuższy, i możliwe że mi się uda, bo mam już pewien pomysł :D
UsuńDziękuje za komentarz<3
Świetny rodzial. Jestem ciekawa dalszych losow bohaterów i mam nadzieje ze rodzial pojawi sie juz wkrótce:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję!<3 postaram sie dodac jak najszybciej :)
UsuńNo eej! Krótko? Chyba bardzo krótko :D
OdpowiedzUsuńAle jakość tego rozdziału i to co się w nim działo rekompensuje wszystko.
Randka na dachu z pięknym widokiem w dodatku to napięcie między nimi i pocałunek... Bajka.
Nie mogę się doczekać nexta :)
Buźka :*
Ciesze sie,ze wybaczasz mi dlugosc :p jak zwykle nie moglam sie powstrzymać,by nie skonczyc w takim momencie :p
UsuńDziekuje za takie miłe slowa <3
Fantastyczny rozdział. Czyżby Jack się zmienił?
OdpowiedzUsuńWciaz sie zmienia,Aria ma na niego zbawienny wplyw :)
UsuńDziekuje za komentarz :*
Wohoho, no i Jackuś w końcu pokazał co do niej czuje C: I to zdziwienie Arii a potem sama go pocałowała! Do tego zazdrość Jacka taka slodka :D Rozdzial superr, jak zawsze piszesz cudownie :* Wgl miałam wczoraj przeczytać, ale, jak, już zauważyłam ze dodałaś to było późno, a ja zmęczona i śpiąca, więc postanowiłam przeczytać dziś. No iii przeczytałam i, już komentuje c: Ach i ta Sliver nie wiem po co tak ukrywa z kim się spotyka, ale założe się, że z Markiem :D Noo i wg dzisiejsza PIERWSZA randka Jacka z Arii cudoowna *-* <3 Dziekujemy, że dla nas piszesz <3 Życzę weny i dalej groże zatłuczeniem czy uduszeniem xD I dzięki, że odpowiedziałaś na mój długi komentarz bardzo miło mi było <3 Pozdrawiam i czekam na następny :* xxx dzentemen xxx
OdpowiedzUsuńW koncu Aria sie odwazyla na jakis krok,czas najwyzszy, w koncu mamy juz 38 rozdzial (moda na sukces) :D
UsuńO nie, dalej grozby,troche sie boje :p
Dziękuję za mile slowa <33
Jej kolejny rozdział :-D bardzo ciekawy szkoda że taki krótki :-( czekam na następny ;-)
OdpowiedzUsuńostatni-zakret.blogspot.com
Dziękuje <3
UsuńRozdział cudowny ale krótki.
OdpowiedzUsuńI szczerze wolałam bym żeby Aria jeszcze na razie nie była razem z Jace. Bo cały urok tego bloga polega na tym że on zabiega o jej względy. I niech jaszcz trochę się pomęczy, choć szczerze mówiąc to i tak dożo zniósł. A i najlepszy moment wtedy kiedy Jack był zazdrosny o Lotisa ta jego furia aż wstał z ławki. WOW Za taki akcie cie lobię.
I jeszcze ten tekst
- Bo chcesz być ze mną, co niewątpliwie wyklucza spotkania z Lotisem.
Ale szczerze mówiąc uwielbiam Jacka za jego bezpośredniość. Bardzo dobrze go wykreowałaś i za to masz o demie wielkiego plusa. No i Aria jakby chciała ale nie mogla. Ale dobrze niech jeszcze się wstrzyma. No i Silver tak w nawiasie to imię pasuje idealnie do jej harakteru. Ta.. Tylko czemu ty kończysz w takim momencie nie zdążyłam się nacieszyć nowym rozdziałem a ty już skończyłaś i to w takiej
chwili. no Boże czy ty to widzisz jak ona cudowni pisze aż się uzależniłam od tego bloga. Wiec pisz 39 no i Życzę weny i mam nadzieje ze nie dasz mi długo za sobą tęsknić. Jack jakoś wytrzyma dwa tygodnie czekania i unikania Ari ale ja chyba nie jestem aż tak cierpliwa.
Podsumowanie : Bosko ale mało
Racja, Jack już troche zniósł i trzeba przyznać, że wykazał się dużą cierpliwością :P ale dobrze mu tak, zasłużył sobie!
UsuńCieszę się, że podoba Ci się postać Jacka, uwielbiam go, mimo jego wad :D
Postaram się jak najszybciej dodać 39, dzięki Wam mam dużo motywacji!
Dziękuje za takie miłe słowa <3
Zabiję! Ukatrupię! Musiałaś skończyć akurat w takim momencie?? :( Ja już taka zadowolona,że on o nią zazdrosny i że podniósł ją z ławki, a ta mi tu kończy :D No niee,tak być nie może xD
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny :) Jack i randka, to do niego nie podobne! ;)
Jak ja uwielbiam to opowiadanie ;3 Tak fajnie piszesz, że az się chce czytać <3
Czekam na next i chcę dłuższy :p Ktoś musi cię opierniczyc! :D
Powodzenia :)
Pozdrawiam
~Mariola
Błagam, okaż litość!:D
UsuńDziękuję za komentarz <3
Jestem na siebie zła. Naprawdę. Dopiero w tym tygodniu znalazłam Twojego bloga, ale twoja historia tak mnie zafascynowala, ze przeczytałam ja w ciągu jednego dnia i zarwalam pół nocki. Warto bylo^^
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię twój styl pisania. Wydaje mi się ze piszesz z taką lekkością te rozdziały ze az Ci zazdroszczę. Uwielbiam twoich bohaterów, szczególnie Dowsona <3
Szkoda że dzisiaj tak krótko, jednak mam nadzieję, ze po tym rozdziale Aria i Jack będą już razem. Co niestety oznacza epilog. Ma to mam szczęście :(
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
lora
opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com
Ps. Dodałam Twojego bloga do polecanych <3
Ale się cieszę, że są jeszcze osoby, które zaczynają czytać moje opowiadanie. Większość osób przeraża taka ilość, choć ja osobiście wole jak jest dużo rozdziałów, bo wtedy mogę ciągle wciskać kolejny rozdział zamiast czekać :D
UsuńTeż uwielbiam Dawsona, jest jedną z moich ulubionych postaci. Pocieszę się, że do epilogu jeszcze trochę choć to prawda, że nie powoli się zbliża :(
Dziękuje za takie miłe słowa i za dodanie do polecanych <3
Tak! Tak! Tak! Czemu znowu czytając uśmiecham się do ekranu jak głupia? Naprawdę, aż mama mnie zapytała co mnie tak bawi. Myślała, że śmieję się z jej włosów, które próbowała poprawiać, a i tak jej odstawały na wszystkie strony(urok swetra). Taka tam mała dygresja. :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak w przerwie gry postanowiłam zajrzeć, no i na chwilę mnie od niej oderwałaś. A mało co jest w stanie to zrobić. No bo ten rozdział był taki cudowny! Fayes taki romantyczny i zazdrosny. Rozmowa o Lotisie - coś genialnego. :D I ten nastrój, taki swojski i słodki. No po prostu cud, miód i orzeszki! :))) Nie wiem co mam pisać, patrz Chanel do jakiego stanu Ty ludzi doprowadzasz! ;p Jak ja czekałam na ten pocałunek! Aria wreszcie się otworzyła, no i ten teges. :D Coś dzisiaj nadużywam słowa "no". No tak.
No nie wiem co jeszcze. W sumie mogłabym tu wypisać całą tabelę(pierdyliard) synonimów do wspaniały, określników fantastyczności, żeby opisać ten rozdział, w języku angielskim(rozszerzony angielski pozdrawia!). Ale mam wątpliwości czy komuś chciałoby się to czytać, więc lepiej się powstrzymam. ;p
Do epilogu jeszcze trochę, ale się zbliża? Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. W sumie czekam na wielki finał i się nie mogę doczekać poznania zakończenia losów Jarii, ale nie chcę się z nimi jeszcze żegnać. I z Tobą. Co ja będę czytać? Obiecaj, że jak znajdziesz czas to jeszcze coś będziesz nam skrobać. Nie przeżyję bez Twojej pisaniny. :(
Chyba zyskasz jeszcze jedną czytelniczkę. Namówiłam nieczytającą koleżankę do przeczytania(właściwie zmusiłam) pod groźbą zlinczowania, jeśli tego nie zrobi, więc ma dziś zacząć czytać. Wie, że nie żartuje, więc jestem na 90,5% pewna, że to zrobi. A kiedy zatraci się w świecie Jacka i Arii będę mogła śmiało powiedzieć: "A nie mówiłam?" Mój szatański plan. :D
Okej, kończę, bo mój pies chce wyjść na dwór. Ma mały pęcherz, cóż poradzić. Pozdrawiam Cię serdecznie i gorąco! Tak bardzo, bardzo i dzięki Ci za ten rozdział! Moc uścisków za niego! Trzymaj się, no i do następnego. :)
haha uwielbiam Twoje komentarze :D
Usuńzaciekawiła mnie ta gra, w co grasz? :D
ja też nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać z powodu epilogu. Z jednej strony się cieszę, bo to będzie oznaczać, że w końcu skończe opowiadanie, o czym zawsze marzyłam. Z drugiej strony jestem załamana bo co ja poczne bez Jarii ?!
Czy coś jeszcze napisze? Sama nie wiem, ale to bardzo możliwe.
Koniecznie daj znać czy Twoja koleżanka będzie czytać, ilość rozdziałów może ją trochę przerazić choć moim zdaniem to akurat plus :P
Dziękuje Ci baaaardzo za Twój przecudowny komentarz, na prawdę je ubóstwiam!! <3
Gram w Jade Empire, ostatnio jest za darmo do pobrania na Origin, to taka fantasy przygodówka i choć myślałam, że mi się nie spodoba to jest świetna. Dużo walk i ciekawa fabuła. ;p
UsuńKoleżanka czyta! Naprawdę! Nawet sięgnęła po książkę! Patrz jaki Ty masz wpływ na ludzi! ;p Może uda mi się ją zmusić do komentowania, ale to będzie jeszcze trudniejsze, straszny z niej leniwiec, nawet większy niż ze mnie. ;D
nxkanckwodnskskwj mój Boże nie wiem jak to wyrazić więc powiem prosto - KOCHAM TO 💕
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona twoim prowadzeniem fabuły i dobraniem postaci i charakterów bo dzięki nim ta historia wymaga też własnej analizy a to kocham najbardziej.
Dziekuje za to że moge czytać tak wspaniałe opowiadanie ~ N
Dziękuję za takie mile slowa, jestem przeszczesliwa ze ci sie podoba <33
Usuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać w ciągu paru dni. Przepraszam za zwłokę, ale nie miałam ostatnio głowy do pisania :(
UsuńHej, nie odzywałam się całe wieki, ale to nie znaczy, że nie czytałam przygód Arii! Wręcz przeciwnie, jestem na bieżąco i właśnie zabieram się za ten oto najnowszy rozdział :D
OdpowiedzUsuńBardzo się bałam, że zakończysz pisanie zaraz po tym jak Fayes pocałuje Arię (która już była wolna, bo pozbyła się dupka Daniela :D). Dlatego z ulgą przyjmuję fakt, że nadal piszesz i to naprawdę super rozdziały!
Silver jest zajebistą postacią, a sama relacja Arii z Jackiem nadal niebanalna i uwikłana. Dobrze przynajmniej, że Aria już nie opiera się przed tymi pocałunkami. Biedna, musiała się wcześniej strasznie męczyć.
Oczywiście czekam na następny rozdział :) Pozdrawiam!
Cieszę się, że jesteś :D
UsuńDo końca jeszcz trochę, choć coraz bliżej :P
Silver choć specyficzna została dobre odebrana co bardzo mnie cieszy :P
Dzikuje za komentarz <3
Jack, taki romantyczny, i love it!
OdpowiedzUsuńTo sobie wybrał fajowe miejsce na randkę, oj tak! Na miejscu Arii byłabym baaardzo, baaardzo zachwycona takim pomysłem :D Woah, i proszę Państwa, oni się dogadali wreszcie! Tak sobie pokonwersowali niezobowiązująco. A w między czasie wyszło na to, że Jackuś jest zazdrosny o Nicka, my to wszyscy co prawda wiedzieliśmy, ale może teraz Arii da to do myślenia i zamiast zawracać sobie głowę i poświęcać myśli Lotisowi, skupi się całkowicie na akcji: za kilka lat będę mieć z Jackiem gromadkę dzieci.
Waait, rety, ja na końcu doznałam jakiegoś ataku super ekscytacji. To było takie piękne, aww i w ogóle moje kamienne serduszko nieco się obruszyło, bo poczułam jakąś namiastkę wzruszenia. Gosh, TAAAK, wygląda na to, że oni wreszcie będą zmierzać w jedyną słuszną stronę.
Ej, a co to? Czyżby SIlver i Mark dalej tak intensywnie romansowali? Proszę, proszę, chyba jednak doczekamy się podwójnych randek.
Okej, daję tylko tak króciutko znać, że przeczytałam, bo jestem zawalona robotą i właśnie skorzystałam z krótkiej przerwy w zajęciach, żeby tutaj wpaść. Poprawię się następnym razem ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Też bym chciała takiego spotkanie na dachu, a z Jackiem to już w ogóle :D
UsuńRacja między J. i A. pojawiła się nić porozumienia, której do tej pory im brakowało, ale czy to wystarczy nie wie nikt :P
Widzę, że ty też cierpisz na brak czasu, grudzień to była jakaś masakra! :o
Dziękuje za komentarz <333
Rozdział jak zawsze cudowny i o Boziu nie wiem co napisać. Mimo iż nie komentuje każdego rozdziału jestem wierną czytelniczką i... kurde za ten koniec ba za cały rozdział powinnam Cię mocno wyściskać. JARIA górą!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wciąż czytasz Jarię :D nieważne czy długi komentarz czy krótki - ważne, że jest i wiem, że mam dla kogo pisać :D
UsuńDziękuje :))
Ale masz talent :D Cieszę się, że nie przestajesz pisać tego bloga bo jest świetny. Czekam niecierpliwie na kolejną część. Życzę wesołych świąt i dużooo weny
OdpowiedzUsuńNa pewno nie przestanę, po prostu czasami będą pojawiały się większe przerwy czyli takie jak terazz bo mam dużo innych obowiązków, które muszę stawiać na pierwszym miejscu. Ale rozdział już niedługo, bo mam teraz trochę więcej czasu :)
UsuńDziękuje za miłe słowa :))
Jak myślisz ile jeszcze będzie rozdziałów? Nie żeby mi sie spieszylo bo z jednej strony nie moge sie doczekac konca a z drugiej bardzo chce jeszcze czytac twoj blog... :-)
OdpowiedzUsuńPowiem tak : Nie mam pojęcia. Od samego początku nie ukrywam, że ta historia była impulsem, który w ogóle nie został wcześniej przemyślany - czysta improwizacja :P
UsuńTakże nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie :D
No ale kilka na pewno, może więcej niż kilka, kurcze no nie wiem :D
Dziękuje, że jeszcze chcesz czytać moją małą telenowele :D
Kocham to co piszesz, do następnego
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
UsuńLaska jesteś po prostu super. Kiedy natrafiłam na pierwszy rozdział nie mogłam się powstrzymać, aby nie przeczytać dalej. Spodobał mnie się tak bardz jak i Jack. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Mam nadzieję że pojawia się szybko.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo!!! Rozdział już niedługo :)
UsuńJack, och jaki z niego romantyk :) kurczę dobrze, ze widział ją z Nickiem gdyby nie to może nie napisałby do niej i nie spędziliby razem tak przyjemnego wieczoru? mężczyzna czujacy zagrożenie ze strony innegostać naprawdę na wiele :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się reakcja Arii na Jacka, niby za nim tęskni, niby chciałaby spędzać z nim czas a jak przychodzi co do czego to się na niego dąsa i udaje jakby niedostępną. choć i tak ten mur który między nimi budowała powoli zaczyna się kruszyć!
Jack jest idealny i lubię go równie mocno kiedy jest romantykiem :*
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
zapraszam serdecznie
Nie mam czasu na dłuższy komentarz, ale wiedz, że jestem, czuwam, czytam, czekam i nadal kocham Twoje opowiadanie <3 Jaria tak bardzo :v
OdpowiedzUsuńCałuję!
Super, że jesteś <3
UsuńOh, ja, jak to ja. Jak zawsze spózniona -____-
OdpowiedzUsuńAria jest genialna i jej zachowanie :D Taka niby niedostępna... niby nie chce, stroi fochy... choć może nie na miejscu, mogłaby wrzucić czasem na luz ;)
Aria wie, że była zaxdrość o Nicka, więc mam nadzieję, że się ogarnie laska -,- i będzie happy end :D
:*:*:* Rozdział cudo! <3