Rozdział 39
~~~***~~~
Moment,
gdy ponownie poczuła smak jego ust był jedyny w swoim rodzaju.
Czuła jak bardzo pali ją skóra, a dziwne uczucie w podbrzuszu
doprowadza ją do szaleństwa. Cały świat w okół wirował,
sprawiając, że ledwo trzymała się na nogach. Właśnie teraz,
odczuła jak bardzo przeżyła te szesnaście dni. Ponad dwa tygodnie
bez mężczyzny, dla którego kompletnie straciła głowę. Fakt z
jaką pasją Jack oddawał pocałunki, tylko uświadczył ją w
przekonaniu, że on też jej pragnie. Poczuła jak bardzo ją pożąda,
a słowa, które wypowiedział chwilę wcześniej, wciąż
rozbrzmiewały w jej głowie. Wszystko wskazywało na to, że nie
jest mu obojętna. Nadal nie mogła w to uwierzyć, upojona jego
szokującą deklaracją.
Jack
przerwał pocałunek, wpatrując się w nią z wielką
intensywnością. Jego jasne oczy były lekko zamglone i przepełnione
namiętnością, która wręcz wypełniała całe powietrze w okół.
-
Co ty ze mną zrobiłaś Washey? - zapytał lekko zachrypniętym
głosem, patrząc na nią oskarżycielsko. Wciąż trzymał dłonie
na jej biodrach, uniemożliwiając ucieczkę. Nie chciała jednak
uciekać. Jej ręce wciąż spoczywały na jego szyi, mimo, iż w tej
chwili poczuła się odrobinę zawstydzona. W końcu to ona go
pocałowała. Niepewnie spojrzała mu w oczy, zastanawiając się nad
jego pytaniem, na które nie potrafiła odpowiedzieć. Z całą
pewnością mogłaby go zapytać o to samo, lecz nie miała tyle
odwagi.
-
Nic nie zrobiłam - powiedziała tylko, zastanawiając się, czy
wyswobodzić się z jego uścisku. Powoli opuściła ręce,
przygotowana, że Jack zrobi to samo. Nic takiego się nie wydarzyło.
Fayes nadal trzymał dłonie na jej biodrach, doprowadzając ją tym
samym, do szaleństwa. Był zbyt blisko. Za blisko, by potrafiła
zachować zdrowy rozsądek.
-
Nie udawaj niewiniątka. To wszystko Twoja wina - Spojrzał na nią z
udawanym oburzeniem, mrużąc lekko oczy. Jego zachowanie było tak
słodkie, że zapragnęła znowu go pocałować.
-
Moja wina? Co niby takiego zrobiłam? - odpowiedziała z równą
powagą, czując jak serce niemal nie wyskoczy jej z piersi. Czuła
się jak w śnie. To wszystko było tak przepełnione emocjami, iż
wydawało się prawie nierealne.
-
Sprawiłaś, że nie mogę przestać o Tobie myśleć - wyszeptał, a
jego wzrok ponownie spoczął na jej ustach. Czuła, że serce bije
jej coraz szybciej.
-
Przez Ciebie, nie mogę przestać myśleć o tym, żeby Cię
pocałować - powiedział równie cicho, a jego malinowy oddech
utulił jej policzek. Przymknęła lekko oczy, wdychając głęboko
jesienne powietrze. Jego słowa coraz bardziej doprowadzały ją do
szaleństwa.
-
Najgorsze jednak jest to, że stało się, coś, czego w ogóle nie
spodziewałem.
-
Co takiego?
-
Może kiedyś Ci powiem - szepnął tajemniczo, z lekkim uśmiechem
na ustach, po czym złożył na jej wargach delikatny pocałunek, tak
zupełnie inny od tego przed momentem. Inny, lecz tak samo działający
na jej rozpalone ciało, które pragnęło coraz więcej.
Wcześniej
nie zdawała sobie sprawy, jak silne może być pożądanie. Teraz,
zaczęła rozumieć jak łatwo się w nim zatracić i jak ciężkie
jest do opanowania. Jack Fayes obudził w niej emocję, o których
istnieniu nie miała pojęcia. Bała się tylko jednego – że
posunie się za daleko i będzie tego żałować.
Po
chwili oderwał się od jej ust, tym samym sprawiając jej wielki
zawód. Nie chciała przerywać pocałunku. Chciała wiecznie trwać
w tej chwili uniesienia, dzięki której zapominała o całym
świecie.
- Na
którą masz jutro zajęcia? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Jak
gdyby prowadził zwykłą koleżeńską rozmowę, nie robiąc przed
momentem nic niezwykłego. Aria przez chwilę patrzyła na niego z
wyrazem głębokiej konsternacji. Po paru chwilach doszło do niej,
że Jack rzeczywiście zadał jej pytanie i wypadałoby na nie
odpowiedzieć.
- Na
ósmą – burknęła niezadowolona, z miną nadąsanej dziewczynki,
której nie udało jej się ukryć. Nie była zadowolona z takiego
obrotu sprawy. O dziwo, nie chciała rozmawiać o szkole. Miała
ochotę na coś zupełnie innego, do czego nie potrafiła się
wprost przyznać.
- Chodźmy,
nie wyśpisz się – powiedział stanowczym głosem, łapiąc ją
za rękę, co jeszcze bardziej pogłębiło jej zdziwienie. O co mu
chodziło? Czemu nagle zaczął się przejmować ile godzin spędzi
w łóżku? Zła na taki obrót sprawy, ruszyła za nim, po raz
ostatni spoglądając na zapierającą dech w piersi panoramę
miasta. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wróci.
- Nie
traktuj mnie jak małej dziewczynki – odpowiedziała wciąż
nadąsana, patrząc na niego ze złością. Fayes jak zwykle, zdawał
się nie zwracać na to uwagi, uśmiechając się pod nosem.
- Za
duża to Ty nie urosłaś, maleńka.
Aria
prychnęła głośno, nie będąc w stanie skutecznie go zripostować.
Miał rację, była niska, szczególnie w porównaniu z jego
wzrostem. Ledwo sięgała mu do ramion, przez co czuła, że w pewien
sposób ma nad nią przewagę. Ten fakt, niezwykle ją irytował,
choć w jakimś stopniu również cholernie podniecał.
Zeszli
po schodach, a następnie weszli do dużej windy. Jack wciąż
trzymał jej rękę, nie puszczając nawet na sekundę. Ten gest,
choć z pozoru nieznaczny, wywoływał w niej co rusz kolejne fale
gorąca.
Przez
chwilę jechali w milczeniu, a Aria zastanawiała się nad całą
sytuacją. Nadal nie powiedziała mu o Danielu. Czy uważał, że
bez krępacji zdradza swojego narzeczonego?
- Rozstałam
się z Danielem – powiedziała na głos, nim zdążyła ugryźć
się w język. Spojrzała na Jacka. Jego twarz z pewnością nie
wyglądała na zdziwioną. Domyślał się, czy ktoś mu powiedział?
- Wiedziałeś
wcześniej prawda? - zadała pytanie, choć wydawało jej się, że
zna już na nie odpowiedź.
- Tak.
- Dlaczego
nie mi nie powiedziałeś?
- Mogę
zadać Ci to samo pytanie.
Miał
rację. To ona powinna powiedzieć mu prawdę. To od niej powinien to
usłyszeć. Tylko... Jak się dowiedział?! Żółta lampka zapaliła
jej się bardzo szybko. Była tylko jedna podejrzana.
-
Silver Ci powiedziała – stwierdziła ze wściekłością,
nieświadomie mocniej ściskając jego rękę. Nie mogła w to
uwierzyć. Jak jej jedyna koleżanka mogła działać za jej plecami?
Zwłaszcza jeśli prosiła, by nic nie mówiła? Zamierzała poważnie
porozmawiać z Silver. Nie miała zamiaru puścić jej tego płazem,
a gra, którą ostatnio rozgrywały, była już nieaktualna.
Po
paru chwilach drzwi windy ponownie się otworzyły, ukazując bogate
wnętrze budynku. Fayes Company znajdowało się w naprawdę
ekskluzywnym miejscu, co do tego nie było żadnych wątpliwości.
Nim
zdołała przyjrzeć się barokowym zdobieniom na suficie, Jack
pociągnął ją w kierunku wyjścia. Spojrzała na jego twarz.
Wyglądał na zamyślonego. Oprócz tego, przyspieszył kroku, jakby
nagle gdzieś się spieszył.
- Musimy
tak biec? Nie mam dobrej kondycji – jęknęła brunetka, próbując
uspokoić oddech. Wysiłek fizyczny nigdy nie był jej mocną
stroną, a ćwiczenia w szkole średniej były prawdziwą udręką.
Dzięki dobrej przemianie materii, nigdy nie musiała dbać o swoją
sylwetkę, czego teraz zaczęła żałować. Może powinna coś
zmienić w tym temacie? Postanowiła głęboko się nad tym
zastanowić, jak tylko wróci do domu. Przy Fayesie nie była w
stanie trzeźwo myśleć, tym bardziej, że wciąż nie puszczał
jej dłoni. Czuła rumieńce na twarzy, które wciąż nie schodziły
z jej policzków. Nie były one spowodowane wyłącznie
przyspieszonym tempem.
- Ja
też, ale przypomniało mi się, że muszę coś załatwić –
powiedział poważnie, jak zwykle nie zdradzając żadnych
szczegółów. Aria wiedziała, że nie ma sensu pytać, o co
chodzi. Spodziewała się, że i tak niczego się nie dowie.
Umierała z ciekawości jednak postanowiła zachować kamienny wyraz
twarzy, a to nie było łatwe w jego towarzystwie.
Nawet
nie zauważyła, kiedy stanęli przed drzwiami akademika. Nawet nie
zauważyła, że Jack przygląda się jej z krzywym uśmiechem na
ustach. Przez moment zaczęła zastanawiać się czy Jack niczego jej
nie dosypał. Po chwili jednak doszło do niej, że przecież nic nie
piła. Nie czuła się normalnie i nie miała pojęcia, co się z nią
dzieję. W głębi duszy znała odpowiedź, ale usilnie starała się
o tym nie myśleć. Spojrzała w jego niebieskie oczy, odruchowo
przegryzając dolna wargę. Błękit jego tęczówek wciąż ją
zachwycał. Znów zachowywała się jak rozemocjonowana nastolatka i
nic z tym nie mogła zrobić.
- Lubię
jak tak na mnie patrzysz – stwierdził Jack, opierając się o
framugę drzwi. Puścił jej rękę, co niezbyt jej się spodobało.
- Jak?
- zapytała niepewnie, zastanawiając się, co by było gdyby Fayes
potrafił czytać w jej myślach. Z pewnością uznałby ją za
niezrównoważoną psychicznie.
- Jakbyś
chciała się na mnie rzucić – powiedział bez skrępowania,
patrząc na nią wyzywająco. Czy zawsze musiał ją tak zawstydzać?
Poczuła jak policzki niemal ją palą.
- Nieprawda
– zaprzeczyła natychmiast, wiedząc, że znowu kłamie. Nie
potrafiła się przyznać do prawdy nawet przed samą sobą, a co
dopiero przed Panem Idealnym.
- Twoje
oczy są wtedy jeszcze ciemniejsze niż zwykle, a przegryzając usta
chcesz zapanować nad swoją żarliwą namiętnością.
- Długo
nad tym myślałeś?
- Całe pięć
sekund.
- Powinieneś
zostać poetą – odpowiedziała sarkastycznie, udając, że jego
słowa nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
- A ty
powinnaś iść już spać. Dobranoc Ariano – powiedział cicho,
po czym musnął ją delikatnie w usta. Przyjemny dreszcz rozszedł
się po całym jej ciele. Jack obrzucił ją zagadkowym spojrzeniem,
po czym otworzył drzwi, niemal zmuszając do wejścia do środka.
- Dobranoc –
odpowiedziała, udając się w kierunku pokoju numer czternaście.
Jeszcze
przez chwilę stał bez ruchu, wpatrując się w drzwi, za którymi
zniknęła Aria. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i
szybkim ruchem, odpalił jednego. Zaciągnął się mocno, czując
przyjemne ukojenie. Nie lubił palić przy Washey. Pachniała słodko,
malinami. Nie chciał tego psuć, roztaczając wokół nieprzyjemną
woń tytoniu. Zmarszczył lekko brwi, gasząc papierosa.
Nie poznawał swoich myśli, a zwłaszcza nie poznawał samego siebie.
Niewątpliwie czuł, że dzieję się z nim coś dziwnego. Nie mógł już dłużej ukrywać, że nastąpiła pewna zmiana. Zmiana, której kompletnie się nie spodziewał. Pół roku temu traktował Arię jak zabawkę. Była niczym wyzwanie, gdy znudziło go podrywanie bogatych, starszych kobiet. Stopniowo, z każdym spotkaniem coś się zmieniało. Nie chodziło już tylko o wygląd. Była zupełnie inna niż dziewczyny, które do tej pory poznał. Za każdym razem, gdy znajdował się blisko niej, zalewała go fala przeróżnych uczuć, tak intensywnych jak nigdy wcześniej. Zaczarowała go. Sprawiła, że myślał o niej o wiele za często. Bez przerwy widział jej ciemne,czekoladowe oczy i falę długich, gęstych włosy. Wciąż pragnął pocałować jej pełne, różowe usta. Wiedział co to oznacza i cholernie się tego bał.
Nie poznawał swoich myśli, a zwłaszcza nie poznawał samego siebie.
Niewątpliwie czuł, że dzieję się z nim coś dziwnego. Nie mógł już dłużej ukrywać, że nastąpiła pewna zmiana. Zmiana, której kompletnie się nie spodziewał. Pół roku temu traktował Arię jak zabawkę. Była niczym wyzwanie, gdy znudziło go podrywanie bogatych, starszych kobiet. Stopniowo, z każdym spotkaniem coś się zmieniało. Nie chodziło już tylko o wygląd. Była zupełnie inna niż dziewczyny, które do tej pory poznał. Za każdym razem, gdy znajdował się blisko niej, zalewała go fala przeróżnych uczuć, tak intensywnych jak nigdy wcześniej. Zaczarowała go. Sprawiła, że myślał o niej o wiele za często. Bez przerwy widział jej ciemne,czekoladowe oczy i falę długich, gęstych włosy. Wciąż pragnął pocałować jej pełne, różowe usta. Wiedział co to oznacza i cholernie się tego bał.
Obiecał
sobie, że już nigdy się nie zaangażuję. Nie chciał, by mu
zależało, bo tak było łatwiej. Stawka była wysoka, a ból i
rozczarowanie, niemal namacalne. Nie mógł przestać o tym myśleć.
Nie wierzył w bajki, o dobrym zakończeniu. Dlaczego teraz miałoby
być inaczej? I dlaczego mimo tak negatywnym myśli, dalej ciągnął
tę znajomość?
Wszedł
do ciemnego, cichego akademika. Westchnął przeciągle. Nie potrafił
zakończyć znajomości z Arianą Washey. Chciał więcej.
Potrzebował więcej.
Weszła
do pokoju, wciąż pełna emocji. Myśl, że właśnie wróciła z
randki z Jackiem, wywoływała niekontrolowany uśmiech na jej
twarzy. Czuła, że wariuję. Próbowała przypomnieć samej sobie
jaką osobę jest Fayes, jednak to nic nie pomagało. Dzisiejszy
wieczór wiele zmienił. Wcześniej myślała, że Jack wywołuję w
niej tylko niekontrolowane pożądanie, teraz zdawało jej się, że
jest to coś więcej. Coś, czego kompletnie się nie spodziewała.
Mimo,że była tym przerażona, czuła również dziwną euforię.
Nie miała pojęcia, co będzie dalej. Wiedziała jedno – po tym
spotkaniu, jeszcze trudniej będzie zakończyć tą znajomość. Nie
mogła udawać, że nie dopuszcza do siebie takiej myśli. W końcu
to był Jack Fayes – kobieciarz i egoista, który prędzej czy
później uzna, że jest już nią znudzony. Westchnęła cicho, a z
jej ust zniknął szaleńczy uśmiech. Bała się jak to się
skończy. Nieświadomie zaangażowała się w tą relację, która
najprawdopodobniej nie miała żadnej przyszłości. Ich dalsza
znajomość nie mogła się udać. Jak długo miała zamiar się
oszukiwać, że może być inaczej?
Przerywała rozmyślenia,rozglądając się po ciemnym pokoju. Zerknęła na
zegarek, dochodziła godzina dwunasta w nocy. Skierowała swój wzrok
na łóżko Silver. Gwałtownie podskoczyła, gdy zobaczyła
blondynkę siedzącą bez ruchu po turecku i wpatrującą się w
Arię, w całkowitym milczeniu.
Odnalazła
w ciemnościach włącznik do światła, by pozbyć się tej
przerażającej atmosfery niczym z horroru.
- Aaa
mogłaś włączyć lampkę! - zawołała Silver, mrużąc oczy, pod
wpływem mocnego oświetlenia.
- A
ty mogłaś nie siedzieć w ciemnościach, udając opętaną! -
obruszyła się Aria, patrząc z wyrzutem na współlokatorkę,
której oczy powoli przyzwyczajały się do jasności.
- Czasami
tak sobie siadam i myślę, po co mi do tego światło?
- Po
to, żebym nie dostała zawału. Masz szczęście, że masz blond
włosy. Przy czarnych wzięłabym Cię za dziewczynkę z japońskich
horrorów.
Silver
spojrzała na ciemne włosy Arii, za pewne w myślach porównując ją
do tych postaci.
- Gdzie
byłaś? - zapytała nagle, sama przypominając brunetce, że ta
jest na nią zła za jej tajemne działania. Jak mogła na wstępie
jej tego nie wygarnąć?!
- Spotkałam
się z Jackiem. Jak mogłaś mu powiedzieć? Myślałam, że się
przyjaźnimy- spojrzała z wyrzutem na Silver, dając tym samym do
zrozumienia, że zawiodła jej zaufanie.
Blondynka
spojrzała na nią spod byka, najwyraźniej kompletnie nie biorąc do
siebie jej słów. Czy ona była w ogóle świadoma, że postąpiła
źle? Chyba nie.
- Musiałam
to zrobić.
- Mogę
wiedzieć dlaczego?
- Nie
mogłam już na Was patrzeć. On patrzący na Ciebie jak na ósmy
cud świata, Ty gapiąca się na niego jakbyś chciała się na
niego rzucić. Wszystko idealnie. Ale nie! Ty postanowiłaś dalej
udawać, że jesteś z Danielem. Postanowiłaś zgrywać męczennika
i użalać się sama przed sobą. Jesteś masochistką czy jak?
Życie jest krótkie, Aria. Trzeba żyć chwilą, czerpać z niej
jak najwięcej, a nie wiecznie się bać! Zrobiłam to dla Ciebie i
prędzej czy później to zrozumiesz.
Aria
przez chwilę stała w milczeniu, zszokowana tymi słowami, w
których, o dziwo było wiele prawdy. Choć wciąż była zła za
działanie za jej plecami, to zrozumiała, że chciała dobrze.
- Następnym
razem tak nie rób – powiedziała w końcu, z wciąż wyczuwalną
naganą w głosie.
- Wiedziałam,
że mi wybaczysz! Jak było na spotkaniu? - zapytała wesoło,
zupełnie nie przejmując się złością swojej współlokatorki.
Blondynka z pewnością nie należała do osób, które przez
dłuższy czas czymś się przejmują.
- Najpierw
odpowiesz mi na jedno pytanie – powiedziała brunetka,
przypominając sobie o ich, już nieaktualnej grze pt. ''Udaję, że
nie wiem, że Silver spotyka się potajemnie z jakimś mężczyzną''.
Aria
zmierzyła ją poważnym spojrzeniem, domyślając się, że panna
Silverstone wie, co ma na myśli i miała rację. Blondynka zakryła
twarz poduszką, najwyraźniej nie chcąc dalej ciągnąć tej
rozmowy.
Powiesz
mi w końcu z kim się spotykasz czy dalej będziemy udawać, że
tego nie robisz?
Silver
niechętnie odłożyła puchową poduszkę, teatralnie przewracając
oczami.
- Na
prawdę musimy o tym rozmawiać?
- Tak.
Przez
chwilę zapanowała cisza i Aria odniosła wrażenie, że dziewczyna
nie jest zbyt chętna do zwierzeń. Ona sama udzielała jej dobrych rad,
a nie potrafiła sobie poradzić z własnymi problemami, które chyba
ją przerastały.
- Spotykasz
się z Markiem, prawda? - zadała w końcu pytanie, zirytowana
brakiem jakiegokolwiek odzewu. Spojrzała uważnie na Silver i po
jej minie potrafiła wywnioskować, że trafiła w sedno.
- Tak
– odpowiedziała z grymasem niezadowolenia, ponownie zakrywając
się poduszką. Zażenowana Silverstone była niezwykle rzadkim
zjawiskiem.
- Mów
– rozkazała krótko, patrząc na nią oczekująco.
Blondynka
zrobiła zbolałą minę, jakby rozmowa o tym przynosiła jej wielkie
cierpienie.
- Po
incydencie w pralni miałam zamiar to zakończyć – zaczęła
śmiertelnie poważnym głosem, na co Aria omal nie wybuchnęła
śmiechem.
- Seks
nazywasz incydentem? - Aria uniosła wysoko jedną brew, starając
się nie roześmiać.
Silver
spojrzała na nią ze złością, niezadowolona z przerwania jej
przemówienia. Brunetka postanowiła milczeć, mimo odrobinę złych
sformułowań mówczyni.
- Taki
miałam zamiar, ale nie mogłam się powstrzymać. Pamiętasz jak
pierwszy raz obsługiwałam w Burns? Dawson strasznie mi się
naprzykrzał. Był tak nachalny, że w końcu mu uległam. Poszliśmy
więc do szatni.
- Zrobiliście
to w szatni?! - wymsknęło się Arii, a blondynka momentalnie
spiorunowała ją wzrokiem.
- Poszliśmy
do szatni, całowaliśmy się. Było już całkiem gorąco, ale z
łazienki wrócił szatniarz Tom, Tim czy jak mu tam było.
- Roger
– poprawiła ją Aria, starając się zachować kamienny wyraz
twarzy, co nie było łatwym zadaniem.
- Niech
będzie. W każdym razie do niczego więcej nie doszło bo przyłapał
nas ten Roger.
- Chwała
Rogerowi. Już nigdy nie spojrzałabym na szatnie tak samo.
- Miałaś
nie przerywać!
- Przepraszam.
Kontynuuj.
- Nawet
nie wiem jak to się zaczęło. Po tej nocy, wracałam z łazienki i
na mojej drodze stanął Dawson. Spojrzał na mnie tym swoim
wzrokiem i nie mogłam się powstrzymać. Poszliśmy do pralni.
- Znowu
do pralni?! Naprawdę nie ma innych miejsc? - skomentowała Aria nie
mogąc się powstrzymać. Blondynka udała chyba, że tego nie
usłyszała, bo mówiła dalej.
- Zaczęliśmy
się całować. Nie wiem kiedy byliśmy już prawie nadzy. Nie
usłyszeliśmy, że wszedł jakiś student, któremu najwyraźniej
spodobał się ten widok. Wyglądał jakby chciał zaproponować
trójkąt.
Aria
wybuchnęła śmiechem, wyobrażając sobie całą sytuację, która
musiała wyglądać komicznie. Mark, Silver i napalony student żądny
przygód.
- To
nie jest śmieszne! Ten chłopak widział mnie bez stanika.
Oczywiście spotkałam go następnego dnia na korytarzu. Dziwnie na
mnie patrzył.
- Ciekawe
dlaczego? – brunetka udała, że się zastanawia, na co Silver
rzuciła jej mordercze spojrzenie.
- Po
tym incydencie uznałam, że wszechświat chce mi powiedzieć, że
nie mogę spotykać się z Dawsonem. Postanowiłam go unikać,
jednak on był chyba innego zdania, bo już następnego dnia
odnalazł mnie jak wychodziłam z zajęć. Był sfrustrowany, że
ciągle ktoś nam przeszkadza, więc poszliśmy do niego. Jacka
oczywiście nie było. No i tak to się zaczęło. Jakimś cudem
zawsze wiedział gdzie jestem i jak Fayesa nie było, ciągnął
mnie do siebie. Koniec historii.
- Co
zamierzasz z tym zrobić? - zapytała Aria, marszcząc lekko brwi.
Relacja Silver z Markiem nie była normalna i prędzej czy później
musiało to się skończyć katastrofą. Zastanawiała się co czuję
blondynka, czy traktuję Marka jak zabawkę, czy może poczuła do
niego coś więcej?
- Z
czym zrobić? - zapytała nieprzytomnie, chyba nie do końca
rozumiejąc zadane przed momentem pytanie.
- Z
waszymi tajemnymi schadzkami. Nie uważasz, że pomyliliście trochę
kolejność pogłębiania waszej znajomości?
- Silver
spojrzała na nią z żalem, szybko kręcąc głową.
- To
tylko seks. Nic więcej.
***
Z
pomiędzy żaluzji przebijały się promienie słoneczne, niezwykle
przyjemne w chłodny, jesienny poranek. Zbliżał się koniec
października i wielu amerykanów nie mogło doczekać się jutra. Trzydziesty pierwszy dzień tego miesiąca uwielbiał prawie każdy.
Wszędzie w okół wydrążone i podświetlone dynie, przebrane
dzieci biegające od drzwi do drzwi i straszna otoczka w klimacie
niczym z horroru. Oczywiście nie był to zwyczaj obchodzony
wyłącznie przez dzieci. Młodzież i dorośli nie oszczędzali na
wymyślnych strojach, czerpiąc inspiracje z przeróżnych filmów i
seriali. Przyjęcia tematyczne były jak powrót do dzieciństwa,
gdzie każdy mógł się przebrać za kogo chce, bez względu na wiek
czy stanowisko w pracy.
Aria
otworzyła leniwie oczy, wyciągając do góry ręce. Znowu śnił
jej się Jack. Najwyraźniej po wczorajszym spotkaniu, nadal nie
miała go dość, a wręcz łaknęła jego towarzystwa. Naprawdę
oszalała.
Dźwięk
wibracji komórki przerwał jej rozmyślenia o przystojnym brunecie o
niebiańskich oczach.
Zerknęła
na wyświetlacz, zdziwiona tak wczesnym telefonem od mamy.
- Cześć
mamo – powiedziała lekko zachrypniętym głosem, po czym ziewnęła
przeciągle. Jej rodzicielka od zawsze była rannym ptaszkiem,
jednak nigdy nie dzwoniła do niej tak wcześnie, co odrobinę ją
zaniepokoiło.
- Dostałaś
paczkę? - zapytała kobieta na wstępie, wyraźnie podekscytowanym
głosem. Aria zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o co właściwie
chodzi. Nie rozmawiała wcześniej z mamą o żadnej przesyłce, a
jeszcze parę dni temu dyskutowały ponad godzinę na skypie.
- Jutro
masz urodziny, zapomniałaś? - powiedziała lekko rozdrażnionym
głosem, niezadowolona, że jej córka nie domyśliła się, o co
chodzi.
-
Mamo, nie uważasz, że dwadzieścia trzy lata to już za dużo na
takie prezenty?
- Nie.
W tym roku przygotowałam dla Ciebie coś specjalnego –
poinformowała dumnie, po czym dodała:
- Dzisiaj
na pewno dojdzie. Wysłałam paczkę najszybszym kurierem.
- Dziękuje.
Dam znać jak przyjdzie. Muszę kończyć, bo spóźnię się na
zajęcia.
- Dobrze,
pa kochanie!
- Pa
mamo.
Aria
jeszcze przez chwilę leżała na łóżku, zastanawiając się czy
jej mama do końca życia będzie podtrzymywać tę tradycję.
Wszystko wskazywało na to, że tak.
-
Dlaczego nie mówiłaś, że masz jutro urodziny? - usłyszała
oskarżycielski głos Silver, która właśnie się obudziła.
Wreszcie oddycham z ulgą. Nie myślcie, że nie myślałam o Was i nie miałam wyrzutów sumienia. O tóż miałam!
Niestety to nie wystarczyło, bym mogła napisać wcześniej rozdział. Jak już pisałam pracy miałam mnóstwo, a do tego dochodziły jeszcze inne obowiązki, więc mam nadzieje, że mnie zrozumiecie i wybaczycie. Nie będę kłamać, że ani razu nie miałam wolnej godziny w ciągu dnia, oczywiście, że miałam, ale po 10,12 godzinach pracy to nie był dobry moment na pisanie rozdziału, bo weny z pewnością bym nie znalazła ;p
W każdym razie rozdział już jest i to najważniejsze! Dziękuje za poprzednie komentarze, jesteście najlepsi <3
EDIT: Z racji, że tej zimy choroba postanowiła mnie nie omijać, muszę trochę przesunąć publikację rozdziału... Jak same wiecie choroba = brak weny, brak chęci na cokolwiek... Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje i wena również szybko wróci!
Pozdrawiam :))
Kocham cie! Super rozdział! Jesteś najlepsza!!! Ale sie jaram. Awwwwww! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję baaardzo <33
UsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję! :))
UsuńCzytam cie od pewnego czasu, lecz dopiero teraz komentuje. Moim zdaniem masz wielki talent. Nie zastanawiałaś się nad wydaniem książki? Myśle że każdemu by sie
OdpowiedzUsuńspodobało. Rozdział bardzo mi sie podoba tak jak każdy z resztą. Jej ten romans marka i silver hahha i jeszcze Aria i Jack och, to zdecydowanie moje ulubione opowiadanie. Mam nadzieje że nowy pojawi sie szybko, będę czekać z niecierpliwością . Pozdrawiam i weny życze
Ciesze sie,ze zdecydowalas sie skomentować :)
UsuńCo do książki to po pierwsze myślę ze nie doszlam do takiego poziomu,by próbować, a po drugie koszt wydania ksiazki jest ogromny :p dziekuje bardzo za takie miłe słowa <33
Kurcze pracujesz i choć nie masz za dużo czasu piszesz zajebiste opowiadanie. Mam tylko jedno pytanie jak ty to robisz? A rozdział jest wspaniały jak każdy zresztą ;* Czekam z niecierpliwością na następny życzę dużo czasu i weny
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak ja to robie i sama nie wiem jak mi sie udalo dotrwać do 39 rozdzialu :p dziękuję bardzo za takie mile slowa,to wiele dla mnie znaczy! <3
UsuńUwielbiam to opowiadania i po prostu chłonę każde słowo napisane przez ciebie :) Sama nie potrafiłabym tak dobrze napisać czegokolwiek. Cieszę się, że wróciłaś do nas z nowym rozdziałem. Życzę ci dużo zapału, wytrwania i wenyyyy!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje!<3 Następny rozdział pojawi się szybciej!
UsuńJak super, że im się tak układa. Czekam aż Jack powie "Cholera jasna, nawet nie wiesz jak cie pragnę" i pocałuje ją przy wszystkich. Swoją drogą przyjęcie urodzinowe będzie na to dobrą okazją :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Buziaki i odpoczywaj mi tam! Nie przepracuj się :*
Halloweenowe urodziny Arii mogą być ciekawe :P
UsuńDziękuje za komentarz <3
ps: Na szczęście w styczniu nie mam już, aż tyle pracy :D
Tu bede ja! Moze dzis 😃
OdpowiedzUsuńŁooo jaki rozdział długi ;) Podobało mi się i serio
UsuńOh, szacun, że mimo pracy, masz czas żeby pisać <3
Słodko opisałaś związek i moment Jacka i Arii, kiedy byli razem *.* ;)
Silver mnie intryguje, jak również cieszę się, że był i Mark ;) Cała czwórca jakoś tak pasuje do siebie i mam nadzieję, że nic się nie wydarzy złego? Co ;)
Coś czuję, że Silver jak się dowiadziała o jej urodzinach, będzie chciała no nie wiem... przygotować coś? Jakąś imprezę? :P ;) Zobaczymy.
WENYYY :*
W końcu ktoś napisał, że rozdział długi, a nie krótki :P
UsuńSilver jest nieprzewidywalna, także wszystko moze się zdarzyć :D Dziękuje za komentarz <3
Jejku! Cudowny rozdział. Czekam na więcej z perspektywy Jacka! Podoba mi się, kiedy Aria jest odważna. Twoje rozdziały zawsze są pełne emocji i jest to jedno z dwóch opowiadań, na których ciąg dalszy niecierpliwie czekam. Mam nadzieję, że teraz będziesz miała więcej czasu i siły na pisanie. Z całego serca tego Ci życzę! :)
OdpowiedzUsuńMogę zdradzić, że w następnym rozdziale również będzie przeważała perspektywa Arii, ale obiecuję, że będzie jeszcze dużo Jacka!
UsuńA jakie jest te drugie opowiadanie? Chętnie poczytam :D
Na szczęście w styczniu mam już więcej czasu więc rozdział pojawi się szybciej :)
Dziękuje za takie miłe słowa <3
Kocham to opowiadanie =)
OdpowiedzUsuńa ja kocham moich czytelników <3
UsuńOch nadrabiam powoli zaległości na blogach, które odwiedzam i dobrnęłam już do ciebie:)
OdpowiedzUsuńKocham takie rozdziały, choć nie było ich wiele do tej pory, ale liczę, że będie ich od teraz sporo. Jack taki przesłodki, taki zakochany, zapatrzony w Arię jak w obraek, no i druga para Silver i Mark, których też uwielbiam.
Urodziny, czuję, ze Silver coś zorganizuje, a może Jack wyskoczy z tortu, padnie przed Arią na kolana i się jej oświadczy? :0
Proszę zrób tak :*****
Pozdrawiam serdecznie
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
haha Jack wyskakujący z tortu to świetny pomysł :P
UsuńDziękuje za komentarz <3
Najlepsze opowiadanie jakie czytałam <3 Świetnie piszesz,tak inaczej ;* Swoim pisaniem zachęcasz czytelników do czytania. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że prowadzisz opowiadania z perspektywy wszystkich bohaterów, ale najbardziej przypadło mi pisanie oczami Arii i Jacka ♡ Oni są po prostu wspaniali! Uwielbiam ich charaktery i to,jak na siebie działają ;)
Szybciutko dodaj kolejny i powodzonka w pisaniu :)
~Mariola
Dziękuję Ci bardzo za takie miłe słowa <3 Mam cudownych czytelników :D
UsuńRozdział już dzisiaj <3
Kocham blog bardzo bardzo bardzo. Czekam na nexta. Mam nadziej że mój kometarz doda ci weny i napiszesz kolejny równie genialny rozdział. Powodzenia w pisaniu. :***
OdpowiedzUsuńDziękuje baaaardzo :* Dzisiaj będzie rozdział!!!
Usuń