Witajcie. Wiem, że wielu z was zawiodłam i uwierzcie mi, że nie jestem z siebie dumna i możecie na mnie krzyczeć i wyzywać - biorę to wszystko na klatę. Jestem winna bez dwóch zdań. Należą wam się wyjaśnienia, które mam nadzieje, chociaż trochę zrozumiecie. Na wiosnę wychodzę za mąż i z tego powodu przez ostatnie miesiące pracowałam po 10,12 godzin dziennie, a wolne chwile ( których nie miałam zbyt wiele) spędzałam z bliskimi. Nie w głowie miałam pisanie, wena uciekła na rzecz stresu i przemęczenia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i przede wszystkim zrozumiecie. Nie przedłużając zapraszam na długo wyczekiwany rozdział.
Rozdział 43
Przez moment zapanowała cisza. Niemal czuć było napięcie unoszące się w
powietrzu. Aria jeszcze raz zerknęła na Jacka, który zacisnął usta w wąską
linię. Z pewnością nie wyglądał na zadowolonego. Nie miała zielonego pojęcia,
skąd u niego tyle emocji.
- Jack, dawno Cię tu nie widziałam -
odezwała się aksamitnym głosem blondynka, posyłając chłopakowi słodki uśmiech,
którego nie odwzajemnił. Z grobową miną wpatrywał się w przybyłą dwójkę, nie
kryjąc niezadowolenia, wyraźnie malującego się na jego twarzy.
Pani profesor najwyraźniej nie przejęła
się jego reakcją, bo z jej pomalowanych na czerwono ust nie schodził uśmiech.
Skierowała swój wzrok na Arię, marszcząc
idealnie wydepilowane brwi. Przez chwili na jej twarzy zagościło zaskoczenie,
które niemal natychmiast zniknęło.
- Douglas, poznaj Arię Washey, dzięki
której Jack w końcu zrozumiał ekonomię - powiedziała dosadnie, obdarzając
brunetkę kolejnym uśmiechem, obnażającym idealnie proste zęby.
Przystojny mężczyzna u jej boku, obrzucił
ją spojrzeniem. Przez dobre parę sekund taksował ją chłodnymi, błękitnymi
oczami, które wyglądały prawie tak samo jak...
- Miło mi poznać. Douglas Fayes -
powiedział stanowczym głosem, na co Aria o mało, nie otworzyła szeroko ust ze
zdziwienia. Już sam fakt, że stała w windzie z Jackiem był wyjątkowo dziwny.
To, iż znalazła się tam ich nauczycielka rachunkowości również nie należało do
normalnych. Ale to, że znalazł się tam ojciec Fayesa przebijało wszystko. Nie
mogło być dziwniej.
- Cieszę się, że zdołałaś nauczyć czegoś
mojego syna. Powoli traciłem nadzieję - dodał mężczyzna, nie kryjąc złośliwego
uśmiechu. Aria uniosła wysoko brwi, zdając sobie sprawę z przepaści panującej między
ojcem, a synem. Wszystko wskazywało na to, że stosunki między nimi nie należały
do najlepszych. Zastanawiała się skąd taka niechęć w głosie starszego Fayesa.
Nie wyczuła ani krzty więzi między nimi, a jedynie wielki mur, który zdawał się
nie do przebicia.
Od jakiejkolwiek odpowiedzi, uratował ją
dźwięk windy. Opuścili małe pomieszczenie, wchodząc do oświetlonej portierni.
- Musimy iść – powiedział natychmiast
Jack, gwałtownie łapiąc Arię za rękę.
- Widzimy się jutro na lunchu – poinformował
starszy mężczyzna, nie siląc się na jakikolwiek miły gest, bądź uśmiech. Surowym
wzrokiem objął sylwetkę Jacka, nawet przez moment nie patrząc na jego
towarzyszkę, która w tym momencie miała ochotę wykrzyczeć mu w twarz jak
beznadziejnym jest ojcem.
Brunet skrzywił się lekko, po czym niemrawo
kiwnął głową.
Elena natomiast, wyglądała jakby nie
zdawała sobie sprawy z tej obustronnej niechęci. Na jej twarzy wciąż gościł
promienny uśmiech. Aria zastanawiała się, co kryję się pod tą maską. Pani
Harrison zdecydowanie nie wzbudzała w niej zaufania. Czuła, że za jej
zachowaniem coś się kryję. Albo jej się wydawało, albo ten uśmiech pozbawiony
był jakiejkolwiek szczerości.
- Do zobaczenia – powiedziała lekko
blondynka, po czym odwróciła się w kierunku starszego Fayesa i szepnęła mu coś
na ucho.
- To było dziwne spotkanie – podsumowała
brunetka, gdy znaleźli się przed budynkiem. Chłodny, listopadowy wiatr
przyjemnie smagał jej zarumienioną twarz. Westchnęła przeciągle, po czym
spojrzała na Jacka, który wyglądał na głęboko zamyślonego. Stał bez ruchu,
marszcząc lekko brwi.
- Nie wiedziałam, że Twój ojciec spotyka
się z naszą nauczycielką – ponownie rozpoczęła rozmowę, patrząc na niego
niepewnie. Domyślała się, że temat jego rodziciela nie należy do
najprzyjemniejszych. Mimo tego, zdecydowała się go podjąć. Ciekawość
zwyciężyła.
Brunet skierował na nią wzrok
przepełniony konsternacją. Następnie uśmiechnął się z przekąsem i gestem
wskazał, by udali się w stronę akademika. Przez chwilę spacerowali w ciszy.
- Też nie wiedziałem – powiedział w
końcu, nie siląc się na nic więcej. Ta odpowiedź zdecydowanie nie wystarczyła
Arii. Przez te kilkanaście godzin zmieniło się wiele. Teraz, chciała wiedzieć o
nim wszystko i była niemal pewna, że coś przed nią ukrywa.
- Coś się między Wami wydarzyło? –
zapytała, nie dając za wygraną. Nie była pewna, czy Jack coś zdradzi. Nie
należał do wylewnych osób i choć ich znajomość znacznie się pogłębiła, to miał
prawo nie mówić jej wszystkiego. Postanowiła jednak spróbować.
- Masz na myśli ojca czy Elenę? – zapytał
nad wyraz beztrosko, chowając wszystkie emocje gdzieś głęboko. Jack Fayes robił
co mógł, by ukryć swoje uczucia. Potrafiła już nawet stwierdzić, w którym
momencie.
- Elenę? Nie wiedziałam, że jesteś z nią
tak blisko – odparła chłodno, za nim zdążyła się zastanowić.
Brunet spojrzał na nią z uśmiechem, tym
samym wywołując u niej trzepot tysięcy motylków w brzuchu. Czuła jak na jej
twarzy wykwitają rumieńce. W tej chwili pozazdrościła mu talentu do skrywania
swoich emocji. Ona była w tym beznadziejna.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – zapytał,
patrząc na nią badawczo. Ten wzrok, spowodował, że przez chwilę nie była pewna,
czy naprawdę jest gotowa na szczere wyznanie.
- Z pewnością będę tego żałować, ale mów
– podjęła ostateczną decyzję, przyglądając mu się niepewnie. Wciąż trzymali
dystans, idąc obok siebie jak gdyby nigdy nic. Co prawda, nie oczekiwała, że
Jack czym prędzej zmieni status na Facebooku, jednak po wspólnie spędzonej nocy
miała nadzieję na coś więcej, choć cholernie się tego bała.
- Elena była moją sąsiadką od samego
początku. Jak tylko ją zobaczyłem, postanowiłem, że muszę ją zdobyć.
Oczywiście, chodziło mi tylko o seks. Długo starałem się o jej zainteresowanie.
Wiedziałem, że ona też chce czegoś więcej, jednak za każdym razem zbywała mnie
tym samym. Jej żelazną zasadą było nie umawianie się ze studentami. Zgrywała
trudną do zdobycia, ale byłem pewien, że to tylko kwestia czasu. Każda kobieta,
która odmawia, sprawia, że facet jeszcze bardziej jej pragnie i tak też było.
Pewnego wieczoru wybraliśmy się z Markiem do klubu. Spotkałem ją tam i nie było
już odwrotu. Wróciłem z nią do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że
będzie prowadziła zajęcia z rachunkowości. To, z pewnością nie było częścią
mojego planu – Jack skrzywił się lekko, po czym spojrzał na brunetkę z pewną
dozą niepewności, która kompletnie do niego nie pasowała.
Aria otworzyła usta, po czym niemal
natychmiast je zamknęła, zastanawiając się nad odpowiedzią. Fakt, iż Fayes
uprawiał seks z Eleną Harrison, całkowicie wytrącił ją z równowagi. Nie dość,
że była nieziemsko piękna, to była ich nauczycielką. Na domiar złego
najwyraźniej spotykała się z jego ojcem, co było już kompletnie pogmatwane.
Aria zaczęła żałować, że poznała prawdę. Oczami wyobraźni widziała idealną Elenę,
całującą namiętnie Jacka. Zrobiło jej się słabo.
- Po jakimś czasie dowiedziałem się, że
mój ojciec spotyka się z Harrison. Przyznaję, że było to dla mnie szokiem.
Jeszcze bardziej się zdziwiłem, gdy okazało się, że chce się z nią ożenić.
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Na przyjęciu zaręczynowym
podsłuchałem jak rozmawia przez telefon z pewnym mężczyzną, który jak później
się okazało był największym wrogiem ojca. Postanowiłem działać, póki nie było
za późno. Przeprowadziliśmy śledztwo z Markiem. Wszystko wskazywało na to, że
Elena chce pogrążyć Fayes Company. Pojechałem do ojca i wszystko mu
opowiedziałem. Nie był ani trochę zdziwiony. On i Harrison wszystko
zaplanowali. Zaaranżowali zaręczyny. Tamten facet miał myśleć, że Elena jest z
nim tylko dla pieniędzy. Razem mieli pogrążyć mojego ojca. To miała być zemsta
za porachunki sprzed lat. Nie znam dalszych szczegółów, ale udało im się mu
przeszkodzić. Najwyraźniej ta misja ich do siebie zbliżyła – Na twarzy bruneta
ponownie zagościł grymas niezadowolenia.
- Jesteś zazdrosny ? – zapytała bez
zastanowienia, wciąż myśląc tylko o Jacku i Elenie i ich splecionych ciałach.
Była wściekła, choć wiedziała, że całe zajście miało miejsce wtedy, gdy była
jeszcze z Danielem i wyzywała Fayesa od najgorszych.
- Dlaczego miałbym być zazdrosny o Elenę?
– zmarszczył brwi, patrząc na nią z niezrozumieniem.
- No wiesz… Jest piękna i coś się między
wami wydarzyło więc.. – starała się, by jej głos brzmiał obojętnie, jednak
kompletnie jej to nie wyszło.
Jack spojrzał na nią z rozbawieniem,
zatrzymując się przy barierce schodów, prowadzących do akademika.
- Albo mi się wydaję, albo to ty jesteś
zazdrosna – powiedział wprost, świdrując ją spojrzeniem błękitnych tęczówek.
Patrząc w te cholerne, niebieskie oczy, nie potrafiła się nie zarumienić.
- Nie jestem zazdrosna. Stwierdzam tylko
fakty – burknęła ze złością, wiedząc, że i tak oboje znają prawdę.
- Posłuchaj mnie uważnie – odezwał się z
powagą, podchodząc do niej niebezpiecznie blisko. Poczuła jego zapach, który
niemal natychmiast obudził w niej pożądanie i spowodował lekki zawrót w głowie.
Przybliżył się jeszcze bardziej, tak, iż
jej ciało oparło się o zimną, metalową barierkę. Był tak blisko, że czuła jego
gorący oddech na twarzy. Już zdążyła zatęsknić za tą bliskością, o której
marzyła przez cały dzień.
- Elena Harrison kompletnie mnie nie
interesuje. Co więcej, nie obchodzi mnie żadna inna kobieta na tym świecie.
Kiedy w końcu dotrze do Twojej pięknej główki, że oszalałem na Twoim punkcie?
Nie widzę nikogo oprócz Ciebie i nie chce widzieć. Przez cały dzień chciałem Ci
udowodnić, że nie chodzi mi tylko o seks, a uwierz mi, co sekundę chciałem
zedrzeć z Ciebie te legginsy. Doceń moje poświęcenie, bo niemal zwariowałem.
Teraz też ledwo się powstrzymuję, by nie zrobić tego nawet tutaj – dotknął
językiem jej nagiej szyi, na co westchnęła cicho. Czuja się upojona jego
słowami i nie marzyła o niczym więcej. Jack Fayes dawał jej szczęście, o którym
nawet nie śniła. Powodował, że co rusz odkrywała emocje, o których wcześniej nie
miała pojęcia. Jak inaczej miała nazwać o uczucie, kiełkujące w niej od
dłuższego czasu? Nie potrafiła już oszukiwać samej siebie. Wszystko było nad
wyraz jasne.
- Twoje ignorowanie mnie przez cały dzień
było naprawdę wkurzające – przyznała otwarcie, ucząc się bezpośredniości od
samego jej mistrza.
Jack uśmiechnął się zwycięsko, po czym
pocałował ją lekko w usta.
- Udowodnię Ci, że to coś więcej –
powiedział krótko, po czym odsunął się, by wyjąć z kieszeni małe czerwone
pudełeczko, które wcisnął jej w dłonie.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego –
wyszeptał tajemniczo, po czym skierował się w kierunku wejścia, zostawiając ją
samą. Jak zwykle zresztą.
Chłodny listopadowy wiatr wcale jej nie
przeszkadzał. Z wciąż zarumienionymi policzkami wpatrywała się w czerwone
pudełeczko, które trzymała w dłoni. Otworzyła je, nieświadomie wstrzymując
oddech. Na białej aksamitnej poduszeczce, znajdował się złoty naszyjnik z
niewielką prostokątną blaszką. Widniał tam jakiś napis, w nieznanym jej języku.
Westchnęła z niezadowoleniem. Jack Fayes jak zwykle postanowił sprawić, by
umierała z ciekawości. To było bardzo w jego stylu. Uśmiechnęła się lekko,
czując przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Na wciąż miękkich
nogach, udała się do akademika. Odnalazła w torebce klucz do pokoju i
delikatnie przekręciła zamek. Otworzyła drzwi i niemal krzyknęła, widząc
Silver, stojąc przy samym wejściu, z ostentacyjnie założonymi rękami.
- Oszalałaś? Prawie dostałam zawału! –
zawołała wciąż przestraszona, odruchowo kładąc rękę na sercu.
- I kto to mówi! To nie ja zaginęłam na
całą noc i cały dzień praktycznie bez znaku życia! Mogłaś umrzeć, a ja nawet,
bym o tym nie wiedziała! – Silver posłała jej oskarżycielskie spojrzenie, które
tylko rozbawiło Arię.
- Dobrze wiedziałaś gdzie jestem. Chyba,
że podejrzewałaś, że Jack jest seryjnym mordercą i poćwiartuję mnie na kawałki.
- Wcale bym się nie zdziwiła. Od samego
początku wydawał mi się podejrzany. Jego oczy mnie przerażają – odpowiedziała z
powagą blondynka, siadając na swoim łóżku, po czym rozkazującym gestem nakazała
Arii uczynić to samo
- Uprawialiście seks? – zapytała bez ogródek,
gdy tylko brunetka usiadła obok niej. Aria zmarszczyła lekko brwi, wciąż nie
przyzwyczajona do tak bezpośrednich rozmów. Nigdy nie miała przyjaciółki,
której zwierzałaby się z tak intymnych zdarzeń.Teraz, patrząc na natarczywy
wzrok swojej współlokatorki, wiedziała, że zmiana tematu nie wchodzi w grę.
- Tak jakoś wyszło.
- Tak jakoś wyszło?
- No.
- Aha.
Przez chwilę zapanowała cisza, po czym
Silver wybuchnęła głośnym śmiechem, który Aria skwitowała morderczym
spojrzeniem.
- W końcu! Biedny Fayes. Podziwiam jego
cierpliwość. Długo kazałaś mu na siebie czekać.
- Czego nie można powiedzieć o Tobie i
Dawsonie – skwitowała złośliwie Aria, obserwując blondynkę, która od niechcenia
wzruszyła ramionami.
- Nie przypominaj mi o nim. Dopiero stąd
wyszedł. Mam go dość.
- Był tutaj? – Aria odruchowo wstała z
łóżka swojej współlokatorki, patrząc na nie z obrzydzeniem.
- Mam nadzieję, że nie robiliście tego na
moim łóżku, ani na innym miejscu, które nie jest do tego przeznaczone –
powiedziała, wpatrując się ze strachem w kuchenny stół.
- Spokojnie, byliśmy wyjątkowo grzeczni –
uspokoiła ją Silver, jednak brunetka postanowiła usiąść na swoim łóżku, nie do
końca jej wierząc.
- Co to za pudełko? – dodała z
ciekawością, na co Aria podała jej prezent urodzinowy.
- Dostałam od Jacka. Nie mam pojęcia, co
jest tam napisane.
Silverstone delikatnie wyciągnęła
naszyjnik, mrużąc oczy, by odczytać napis.
- Nie znasz francuskiego? – zapytała z
uśmiechem, co jeszcze bardziej wzmogło jej ciekawość.
- Nigdy się nie uczyłam. Umiesz to
przetłumaczyć?
- Kochana, spędziłam całe lato w
towarzystwie przystojnego francuza na obrzeżach Paryża. Nauczył mnie wielu słów
i nie tylko – uśmiechnęła się na to wspomnienie, po czym spojrzała z powagą na
Arię.
- Fayes naprawdę stracił dla Ciebie głowę
– powiedziała tajemniczo, najwyraźniej chcąc, by Aria Washey umarła z
ciekawości.
- Zabiję Cię, jak natychmiast nie powiesz
mi, co to znaczy!
- Nie mam na tyle siły, by trzymać się z
dala od Ciebie – wyrecytowała blondynka, po czym spojrzała na nią z nieskrywaną
ciekawością.
- Jack Fayes jako romantyk. Świat oszalał
– dodała Silver, unosząc wysoko brwi ze zdziwienia.
- Ja chyba też oszalałam – wyszeptała
Aria, kładąc się na wznak na łóżku. Serce niemal nie wyskoczyło jej z piersi.
***
-Przez Silver zawiodłem drużynę.
Przegraliśmy- poinformował załamanym głosem Mark, gdy Jack pojawił się w
pokoju. Brunet spojrzał z politowaniem na przyjaciela, który z rozpaczą wpatrywał
się w monitor swojego laptopa. Fakt, iż Dawson opuścił snajperską rozgrywkę, na
rzecz spotkania z nieokiełznaną Silverstone był wręcz zadziwiający. Taka
sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca. Mark potrafił opuścić ważny egzamin,
uroczystość rodzinną a nawet imprezę, byle tylko nie zawieść swoich
internetowych kumpli. To, co się wydarzyło było z pewnością niezwykle
przełomowym wydarzeniem w życiu Marka Dawsona.
- To po co się z nią spotkałeś? – zapytał
wprost Jack, nie siląc się na żadne podchody, które nie były kompletnie w jego
stylu.
- Sam nie wiem. To było silniejsze ode
mnie. Jakiś wewnętrzny głos kazał mi tam pójść, a jak już ją zobaczyłem…
Cholerna Silver. Wystarczyło, że na nią spojrzałem i jakimś cudem zapomniałem o
drużynie – Mark wyglądał na całkowicie oszołomionego, jakby nie mógł uwierzyć,
że postąpił w ten sposób.
Jack też nie dowierzał, lecz był w stanie
zrozumieć przyjaciela. Jeszcze parę miesięcy temu nie uwierzyłby, gdyby ktoś
powiedział mu, że spędzi tyle czasu z jedną kobietą. Co lepsze, przez cały
dzień nie próbował nawet jej dotknąć, a takie zachowanie zupełnie do niego nie
pasowało. Tak Wiele się zmieniło.
- Co się z nami stało? Gdzie się
podziali, żądni przygód mężczyźni? Kiedy przestaliśmy poszukiwać nowych,
seksualnych wrażeń? Dlaczego w naszym łożu jest tylko jedna kobieta? – zawołał
podniosłym głosem blondyn, teatralnie unosząc ręce ku górze.
Jack spojrzał na niego z rozbawieniem,
również zadając sobie te pytania.
- Chyba się starzejemy – powiedział
tylko, choć odpowiedź była zupełnie inna.
***
Aria z niezadowoleniem spojrzała na swoje
notatki, a raczej na ich brak, gdyż przez pół godziny zdołała zapisać w nich
tylko jedno słowo. Nie potrafiła skupić się na zajęciach, choć do tej pory
architektura pochłaniała ją bez reszty. Dzisiaj było inaczej. Bez przerwy jej
myśli krążyły w okół bruneta, o nieziemsko błękitnych oczach. Wciąż wracała do
wydarzeń z nocy duchów. Z nocy, której miała już nigdy nie zapomnieć. Z nocy,
która zmieniła wszystko. Nadal nie mogła uwierzyć, że posunęła się tak daleko.
Jeszcze bardziej zadziwiał ją fakt, iż tak wiele poczuła. Nigdy nie myślała, że
seks może być tak intensywny, cudowny, wyjątkowy. Bała się tych emocji, a
zarazem czuła niezwykłe podekscytowanie. Nie miała zamiaru dalej się oszukiwać.
Dobrze wiedziała, że zakochała się w Fayesie, a to przerażało ją najbardziej.
Jack nie był facetem dla niej. Gdy dowiedziała się, że spał z Eleną Harrison,
powinna uciekać gdzie pieprz rośnie. Nie mogła mieć pewności, że nie pojawi się
kolejna kobieta. Niestety było już za późno. Nie była w stanie o nim zapomnieć,
choć taka opcja mogła uratować ją przed nieuchronnym cierpieniem. Bardzo
chciała wierzyć, że się zmienił i prawie wierzyła, jednak jej podświadomość
podpowiadała jej , by była ostrożna. W końcu to Jack Fayes.
Aria spojrzała na Silver, która z miną
męczennika bazgrała długopisem w zeszycie. Jej notatki bardziej przypominały
rysunki sześciolatki, niż analizę stylu barokowego. Najwyraźniej blondynka była
myślami gdzieś indziej, zupełnie jak ona.
Po skończonych zajęciach, Aria z żalem
spojrzała w swój zeszyt, w którym nie pojawiło się już ani jedno słowo więcej.
Z trzaskiem zamknęła notatnik, wrzucając go do czarnego plecaka. Westchnęła
cicho. Nie była przyzwyczajona do nieuważania na zajęciach, szczególnie tych,
które szczerze ją interesowały. Winny był tylko jeden i ów winowajca właśnie
stał na korytarzu, wpatrując się w nią z wielką intensywnością.
Spojrzała na niego z niepewnością. Nie do
końca wiedziała jak ma się zachować. Jack natomiast patrzył na nią bez
mrugnięcia oka, a w jego tęczówkach widziała jawne rozbawienie.
Podeszła do niego niespiesznie, nie
wiedząc czemu, zachowując bezpieczną odległość.
- Cześć – odezwał się pierwszy,
uśmiechając się przy tym nieziemsko. Cholera, dlaczego on był taki przystojny?
Ciemne, niemal czarne włosy jak zwykle żyły własnym życiem, lekko opadając mu
na czoło. Szara koszulka i ciemne dżinsy prezentowały się idealnie na jego
umięśnionym ciele, które bez ubrań wyglądało jeszcze lepiej. Gdy zerknęła na
jego usta, przez moment miała ochotę rzucić się na niego, nie zważając, iż w
koło jest mnóstwo ludzi. Jak zwykle wariowała, kiedy był tuż obok.
- Naprawdę lubię jak tak na mnie patrzysz
– dodał bez ogródek, podchodząc znacznie bliżej. Uwielbiała jego cytrusowy
zapach.
- A jak patrze? – zapytała tak cicho, że
tylko on mógł to usłyszeć.
- Jakbyś chciała ze mną robić różne
ciekawe rzeczy – wyszeptał jej wprost do ucha, na co kolana momentalnie jej
zmiękły. Przestało ją obchodzić, że niektórzy studenci przyglądają im się z
niekrytą ciekawością. Swoją drogą był to zapewne interesujący widok. Znany ze
swoich podbojów Jack Fayes i nawiedzona Aria. Nic tutaj nie pasowało.
- Nie pochlebiaj sobie – odpowiedziała
zaczepnie, starając się zachować zdrowe zmysły. Kątem oka zauważyła Nicka
Lotisa, który patrzył na nich dziwnie. W tej chwili nic ją to nie obchodziło.
- Ja tam chciałbym robić z Tobą różne,
ciekawe rzeczy i wcale się tego nie wstydzę – burknął, udając obrażonego, po
czym na jego twarzy niemal natychmiast pojawił się uśmiech.
- Idziemy się przejść? – dodał wesoło, na
co Aria kiwnęła powoli głową. Nie potrafiła mu odmówić. Już nie.
Ruszyli w kierunku wyjścia, co rusz odprowadzani ciekawskimi
spojrzeniami.
- Albo mi się wydaje, albo wzbudzamy
sensację – stwierdził Jack, wypatrując w tłumie Lotisa, który nie wyglądał na
zbyt zadowolonego.
- Nie są przyzwyczajeni do takich
widoków. Zazwyczaj widują Cię z blondynkami ze sztucznym biustem – powiedziała
złośliwie, nie mogąc się powstrzymać. Dobrze wiedziała, że brunet będzie wiedział
kogo ma na myśli.
Na jej słowa Jack natychmiast się
zatrzymał, patrząc na nią z zirytowaniem, na co Aria tylko wzruszyła ramionami.
Nie potrafiła udawać, że wcale, ale to wcale jej to nie przeszkadza.
- To niech przyzwyczają się do tego
widoku.
Nie zdążyła zareagować, gdy przyciągnął
ją do siebie, złączając ich usta w delikatnym pocałunku, który trwał
zdecydowanie za krótko, lecz wystarczająco długo, by zdążyło zakręcić jej się
lekko w głowie.
- Teraz nikt nie będzie miał wątpliwości,
że jesteś nietykalna.
- Mówisz tak, jakbym była Twoją
własnością – powiedziała z oburzeniem, choć w duchu skakała z radości jak
opętana.
- Możliwe.
Aria prychnęła cicho, nie wiedząc jak
odpowiedzieć na jego słowa. Fakt, że pocałował ją na środku korytarzu, przy
wielu znajomych zrobił na niej niemałe wrażenie.
- Chodźmy coś zjeść – zarządził
stanowczo, po czym skierował się do wyjścia, nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź. Przez chwilę stała jak zamurowana, wciąż zszokowana całym zajściem.
Nie mogła uwierzyć, że pocałował ją przy wszystkich, a teraz jak gdyby nigdy
nic proponuję wspólny posiłek. Do takich zdarzeń nie było łatwe przywyknąć, tym
bardziej, gdy dotyczyły one tego oto osobnika.
W końcu ruszyła przed siebie i dostrzegła
Jacka, który stał na schodach i wpatrywał się w nią z lekkim
zniecierpliwieniem.
- Już myślałem, że uciekłaś – powiedział dosadnie,
a następnie ruszył wolnym krokiem dalej.
- Przeszło mi to przez myśl – stwierdziła
złośliwie, dorównując mu kroku. Na jej słowa Jack spojrzał na nią spod
przymrużonych powiek i pokręcił głową.
- Nie pozbędziesz się mnie tak
łatwo, choćbyś chciała. A dobrze wiem, że tego nie chcesz – odparł pewnie,
patrząc jej prosto w oczy. Nieświadomie wstrzymała oddech, walcząc z wielką
chęcią, by rzucić się na niego w samym środku miasta. Po ostatniej nocy wciąż
czuła niedosyt. Chciała więcej,a ta myśl niezwykle ją przerażała.
- Nie patrz tak na mnie, bo nie wytrzymam
i zaciągnę Cię w jakiś ciemny zaułek – wyszeptał jej wprost do ucha, a jego
gorący oddech spowodował, że zakręciło jej się w głowie. Pulsujące w niej
pożądanie, było niemal nie do zniesienia.
- Do prawdy? – spojrzała na niego
wyzywająco, niewinnie przegryzając wargę. Jego wzrok momentalnie zatrzymał się
na jej ustach, by następnie spojrzeć wprost w jej oczy. Niebieskie tęczówki
płonęły.
- Sama tego chciałaś – mruknął niższym
niż zwykle głosem, łapiąc ją mocno za rękę. Błyskawicznie znaleźli się na
tyłach jakiejś restauracji i w takim samym tempie Jack przygwoździł jej ciało
do ściany budynku.
Gdy przylgnął do niej całym sobą,
poczuła, że jest podniecony, na co z jej ust wydobył się cichy jęk. Przymknęła
lekko oczy, wdychają c jego zapach.
- Czujesz jak na mnie działasz? –
wyszeptał zachrypniętym głosem i naparł na nią jeszcze bardziej. Jego twarda
męskość powodowała, że Aria traciła zmysły i oddychała coraz ciężej.
- Tylko na mnie spojrzałaś,a ja już mam
ochotę zedrzeć z Ciebie ubrania – dodał z lekkim zdziwieniem w głosie, jakby
sam nie mógł w to uwierzyć. Aria też nie mogła. Jeszcze nigdy, w całym jej
życiu żaden mężczyzna tak jej nie pożądał. Po raz pierwszy uwierzyła w swoją atrakcyjność. Uwierzyła, że może być pożądana. A fakt, że działała tak na
Fayesa, doprowadzał ją do czystego szaleństwa.
- Zrób to – odezwała się Aria, wciąż na
pół przytomna z podniecenia, którego ogarnęło całe jej ciało.
- Uwierz mi, że nie marze o niczym innym,
ale na dworze jest jakieś pięć stopni i nie chce, żebyś się rozchorowała –
powiedział poważnie, a Aria spojrzała na niego, po czym wybuchnęła głośnym
śmiechem. Nie mogła przestać się śmiać, czując jak całe jej ciało trzęsie się z
rozbawienia. Przez łzy dostrzegła minę Jacka, która wyrażała głęboką
konsternację.
- Co Cię tak bawi? – zapytał z
oburzeniem, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczami. Wyglądał przesłodko.
- Jack Fayes, największy podrywacz
jakiego znam, nie chce zedrzeć ubrań z dziewczyny, bo jest za zimno i może się
przeziębić. To naprawdę urocze – stwierdziła ze śmiechem Aria, ocierając łzy z
policzka. Musiała przyznać, że z każdą chwilą zaskakiwał ją coraz bardziej.
Poczuła falę ciepła zalewającą jej ciało. Nie spodziewała się, że brunet będzie
się martwił o jej zdrowie.
Jack stał przez chwilę nieruchomo, po
czym zmarszczył brwi i wzruszył ramionami. Najwyraźniej jej reakcja trochę
zbiła go z tropu i przez chwilę wyglądał na zagubionego, co zupełnie do niego
nie pasowało.
- Bardzo śmieszne. Chodźmy coś zjeść –
powiedział wciąż nadąsany, a Aria uśmiechnęła się szeroko. Nie miała pojęcia,
czemu, aż tak ją to rozbawiło, ale jego reakcja była jeszcze śmieszniejsza.
- To było naprawdę słodkie – przyznała szczerze,
gdy ruszyli w stronę ulicy jak gdyby nigdy nic. Chłodne, listopadowe powietrze,
umilały promyki słońca przebijające się przez chmury. Aria wciągnęła świeże
powietrze do płuc, czując na sobie wzrok błękitnych tęczówek.
- Uważasz, że jestem słodki? – zapytał w
końcu, przerywając milczenie, które panowało przez dłuższą chwilę.
- Nawet bardzo – odpowiedziała z
uśmiechem, czując na policzkach palące rumieńce.
Również się uśmiechnął, po czym
przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta w pocałunku. Najsłodszym pocałunku
na świecie. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję, oddając się chwili, która
mogłaby trwać wiecznie. Nie przejmowała się, że stoją na środku chodnika i
ludzie mijają ich z niezadowoleniem, bądź uśmiechają się głupkowato na ich
widok. Nic ją to nie obchodziło.
Czar prysł, gdy usłyszała za sobą damski
głos, na którego dźwięk brunet momentalnie zesztywniał.
super, ze wrocilas! juz myslalam, ze cos ci sie stalo bo nigdzie sie nie udzielalas. za moment biore sie za czytanie! <3
OdpowiedzUsuńOMG!!! Tak się cieszę, że wróciłaś. Rozdział jak zawsze cudowny, nieziemski i cholernie słodki. Każdy ma swoje życie prywatne więc rozumiem skąd to opóźnienie w rozdziałach. Tam przy okazji GRATULACJE!!!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nexta i jeszcze wiecej Jarii. Dodaj rozdział kiedy tylko będziesz mogła. :)
najważniejsze że nie opuściłaś bloga tylko dodałaś kolejny wspaniały rozdział :) dla takich tekstów można czekać choć znów przerwałaś w takim momencie że znów każdy będzie się niecierpliwił..ciekawe czy to Elena czy była Jacka...ochh żeby tylko przez to nie narobiło się kłopotów między nim a Arią :)rozdział fantastyczny, uroczy jak Jack :D perfekcyjne wykonanie i treść. pozdrawiam i czekam do upadłego :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńNajwspanialsze na świecie! Na to warto było czekać!
OdpowiedzUsuńKochane dziekuje! Nawet nie wiecie jak sie ciesze,czytajac takie mile slowa. Dziekjje ze o mnie nie zapomnialyscie <3
OdpowiedzUsuńO jejku, jaka wspaniała niespodzianka! Wchodziłam prawie codziennie, by sprawdzić czy dodałaś :D Rozdział, jak zwykle świetny i dopracowany w każdym calu! Nie mogłam się doczekać aż dodasz ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje i pozdrawiam! :3
Warto było tyle czekać, stęskniłam się już za Arią i Jackiem. Czyżby stara miłość Fayesa sobie o nim przypomniała? Czekam na kolejny oraz gratuluje ;)
OdpowiedzUsuńJeeejj dobrze że cały czas czekałam bo się opłaciło :D
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłaś
Rozdział jak zawsze czyli świetny!!! :) :) :)
Omfg, nooo trochę czasu minęło, ale to jasne, że czasem różnie się układa, najważniejsze, że jesteś znowu. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńLOL, racja, Jack się stał prawdziwym słodziakiem. Ten pocałunek przy wszystkich :D I w ogóle jak się Arią przejmuje. Przepadł totalnie. Cóż, spotkanie z Douglasem i Eleną przetrwali, ale mam wrażenie, że z osobą, która pojawiła się na końcu tak łatwo już nie pójdzie. Strzelam, że przeszłość Jacka w postaci jednej pani postanowiła się przypomnieć. Akurat w takim momencie :(
Silver i Aria to powinny podwójne randki ogarniać na to wygląda :DDD
Buziaki <3
Gratuluję ślubu! I zgadzam się z dziewczynami wyżej, ważne, że nie porzuciłaś bloga :) czekamy na kolejny!
OdpowiedzUsuńByło warto czekać :-D
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto było czekać! Zakochałam się w tym rozdziale ^ω^ a szczególnie w takim uroczym wydaniu Jacka <3
OdpowiedzUsuńPS. Czy ty mi zaspoilerowalas Grę o Tron??😒😐😭😂
~C
Wspaniały i słodki rozdział <3. Warto było czekać tyle czasu na chociażby dwa zdania. Uwielbiam twoją pracę i wyczekuje kolejnego :D Więcej snu i mniej stresu życzę <3
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział ,bo miesiąc już minął ;)
OdpowiedzUsuńKochani,w moim zyciu nadal nic sie nie zmieniło i wciaz ciezko mi znalezc czas, rozdzial juz zaczęłam ale potrzebuje jeszcxe troche czasu, dziekuje wam za mile slowa i zrobie co w mojej mocy zeby dodać go w najblizszym czasie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział dawno już nic nie było ,a my tu czekamy i usychamy z tęsknoty
OdpowiedzUsuń�� chyba wiem kto to.. ����
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam to opowiadanie od początku żeby znów poczuć te emocje związane z czytaniem, mama nadzieję że nie zapomniałaś o nas i mimo wszystko będziesz kontynuować pisanie tego opowiadania. Będziemy czekać tyle ile trzeba. Taki talent nie może się zmarnować. ;)
OdpowiedzUsuńDalej czekamy za Tobą wróć do nas :(
OdpowiedzUsuńjestem okropna- wiem, na prawdę zdaję sobie z tego sprawę :( jak bardzo chciałabym wrócić do tych chwil gdy miałam mase wolnego czasu i ogrom weny. Tęsknie za czytaniem innych opowiadań a jeszcze bardziej za Jackiem i Arią :( Wiem, że wróce, ale nie wiem kiedy. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam.
OdpowiedzUsuńKochana wszystkiego najlepszego z okazji ślubu! Bardzo sie ciesze z Twojego szczescia i ciągle tu jestem i czekam i nie pisałam komentarza do tego rozdziału bo jakoś tak wyszlo ale teraz wsumie zaczelam bo chce byś wiedziala ze jestem tutaj i inni takze i Cie rozumiem oraz nie mam Ci za zle iz tak dlugo nie dodaWalas i narazie nie dodajesz, kochana nie obwiniaj sie to nie Twoja wina, kazdy ma swoje zycie, a znalezc czas nie jest latwo i naprawde doceniam i mysle ze inni tez, iz mimo wszystko jestes tu z nami i odpisujesz chociażby komentarze, dajac nam nadzieje, ze kiedys dodasz ta swoja cudowna tworczosc za ktora tak tęsknimy i ktora podziwiamy���� Naprawde tyle sie zbieralam do tego komentarza tak bardzo chcialam Ci pogratulować slubu zyczyc szczescia i duzo milosci oraz Bożej pomocy opieki i teraz Ci tego zycze i naprawde sie ciesze!������ Totalnie Cie rozumiem i juz sie nie przejmuj zajmij sie mezem, soba, rodzina, przyjaciolmi, a opowiadaniem w wolnym czasie, gdy juz zajmiesz sie tym co najwazniejsze ;D <3 My damy tu rade spokojnie���� mowilam ze moge czekac nawet i rok i tak jest, caly czas tu jestem i bede zerkac,oraz Cie wspieram i chce bys wiedziala ze rozumiem i doceniam iz jeszcze tu wchodzisz i nie piszesz nam jakiegos krotkiego rozdzialu by miec z glowy czy nie zegnasz sie z nami, a przygotowujesz choć powolutku to cos wspanialego na co warto czekac������ Masz talent i rozwijaj go gdy bedziesz mogla lecz najpierw zajmij sie tym co najwaznejsze������ Życzę Ci duzo weny i szczescia, oraz powodzenia, a takze sily! Nie spiesz się naprawde, a wy wszyscy kochani musicie zrozumiec ze nasza utalentowana autorka tego dziela ma swoje zycie i sie stara, docencie ze dalej tu z nami jest i pisze dla nas cos cudonego������ Pozdrawiam c; <3 iii jeszcze cos na temat tego rozdziału, jest cudowny naprawde aaaaa!!!! �������� Dawno go czytalam ale i tak pamiętam jak to cale opowiadanie jest cudowne i ten rozdział �������� a czytam wiele opowiadan i to jest naprawde meeeega ���� Co do koncowki bardzo zainteresowałas bo oczywiscie jak sa razem musi jakaś przeszkoda sie zjawic i domyslam sie jaka ale ma Aria i Jack maja byc razem jasne? No 8))) <3 możesz sie odrobinkę pospieszyc���� tesknimy c: <33 sie rozpisalam ���� więc jeszcze raz pozdrawiam trzymam kciuki jesteś supi nie win sie pisz tam na spokojnie i usmiechaj się szeroko! Dobranooooc c: / xxxdzentelmenxxx
OdpowiedzUsuńJuz zapomnialam jak sie podpisywalam XDD
Możemy spodziewać się rozdziału w najbliższym czasie?
OdpowiedzUsuńCzekamy...
OdpowiedzUsuńMy nadal czekam :(
OdpowiedzUsuńNadal hihi
OdpowiedzUsuńBłagam wróć daj jakiś znak że wrócisz ��
OdpowiedzUsuńNadal czekamy
OdpowiedzUsuńJestem w szoku że ktoś po takim czasie jeszcze o mnie pamiętał:(!!! Niestety życie mnie przerosło A wena gdzieś uciekła...weszłam teraz na bloga pierwszy raz od bardzo długiego czasu i aż bałam się zajrzeć w komentarze...dziękuję że czekaliśmy na tak zwykle opowiadanie,to wiele dla mnie znaczy...
Usuń